„Szanowna Pani, nie uważa Pani, że zgłaszając reklamację należałoby najpierw pofatygować się do gabinetu i pokazać "rzekomo poparzone" uda?”
Reklamacja została zgłoszona telefonicznie oraz pisemnie. Klient nie ma obowiązku osobiście zgłaszać reklamacji. Używa Pani określenia „rzekomo poparzone”; jako osoba odpowiedzialna prawnie za świadczone w Beaty Laser usługi oraz zajmująca się zawodowo kosmetyką, wypada Pani podważać opinie lekarzy, którzy badali moją poparzoną skórę? Przypominam, że podczas rozmowy telefonicznej 2 dni po poparzeniu, zapewniła mnie Pani, że w przypadku pozostania blizn, zaoferuje Pani pomoc w ich usunięciu, czego domagam się nadal poprzez sąd.
„Do dnia dzisiejszego nie raczyła Pani nas odwiedzić, nie dając nam tym samym szansy ustosunkować się do Pani żądań.”
2 opinie dermatologa i 1 opinia chirurga powinny być wystarczającą podstawą moich roszczeń. Poniżej zdjęcie ilustrujące stan poparzonej skóry moich nóg, 2 dni po zabiegu:
http://www.flickr.com/photos/59273330@N02/5428575759/
Teraz ma Pani szansę ustosunkować się. Blizny po 9 miesiącach są nadal widoczne.
„Czy spotkała się Pani kiedykolwiek z sytuacją, w której osoba składająca reklamację nie zgłasza się osobiście do firmy, sklepu czy gabinetu, do którego kieruje swoje roszczenia?”
Oczywiście. Wg kodeksu cywilnego, klient nie ma obowiązku zgłaszać się osobiście. Ponadto, za reklamację powinny być uznane niejednokrotnie zgłaszane dolegliwości podczas zabiegu oraz po zabiegu (rozmowy telefoniczne z kosmetyczką).
„Próby zaszkodzenia nam (np. pismo do Rzecznika Praw Konsumenta - skarga odrzucona przez Rzecznika i uznana za próbę wyłudzenia pieniędzy) najwyraźniej nie usatysfakcjonowały Pani i dalej próbuje Pani oszkalować nas zamieszczając kłamliwe opinie.”
Chciałabym, aby naprawiła Pani szkodę wyrządzoną mi podczas zabiegu oraz zwróciła koszty leczenia, jakie poniosłam. Blizny po 9 miesiącach nadal są widoczne.
Jest Pani odpowiedzialna za usługi wykonywane w salonie Beaty Laser. Nie przyznaje się Pani do wyrządzonej mi szkody i sugeruje, że kłamię, szkodzę, wyłudzam.
To nie Rzecznik Praw Konsumentów uznał moje argumenty za próbę wyłudzenia. Jest to Pani oskarżenie i chcę, aby Pani przyszłe Klientki wiedziały, jak może je Pani w podobnej sytuacji potraktować.
„Przez okres 2,5 roku, kiedy regularnie korzystała Pani z naszych usług – ani razu nie wyraziła Pani niezadowolenia z wykonanej przez nas pracy (…).”
Dotychczas nikt tak dotkliwie nie poparzył mnie zbyt dużą mocą lasera bez uprzedniej próby i odczekania odpowiedniej ilości czasu. Czy może Pani zagwarantować, że skóra za każdym razem reaguje identycznie na taką samą lub podobną moc lasera? Czy nie warto było wykonać próby godzinę wcześniej, aby uniknąć poparzenia? To nie Klientki powinny sugerować, jakie zasady bezpieczeństwa powinny obowiązywać w Pani salonie. Ja dołożyłam wszelkich starań, aby przed oraz po zabiegu, skóra spełniała wszystkie wymogi depilacji laserowej.
„Pani po prostu w perfidny sposób usiłuje (…) zrekompensować sobie niemały wydatek i wyłudzić od nas wydane na zabiegi pieniądze.”
Usiłuję egzekwować swoje prawa związane z reklamacją usługi, w wyniku której doznałam szkody. Nie uważam moich działań za „perfidne”, lecz zasadne i uargumentowane.
Nie potrzebuję „rekompensować sobie niemałego wydatku”, ponieważ stać mnie zarówno na tego typu usługi, jak i podjęcie dalszych działań w naszym sporze.