Przypadkowo tu trafiłam ,bo też mnie dotyczą te choroby . Jestem starsza /55l /,po porodach miałam problemy z pęcherzem ,ale nie wiedziałam o takich chorobach ,dopiero od 3 lat dowiedziałam się o obniżeniu dna miednicy ,ponieważ już ciągle miałam parcie na pęcherz /co pół 15min-pół godz.do łazienki i dalej to uczucie / ,nastepnie z czasem poczułam ,,gule ,, przy wejściu i wtedy poszłam do gin.na NSZ i powiedział że to wypadająca macica i tylko operacja-siatka . Z przerażenia nie zgodziłam się . Zaczełam czytac na te tematy i poprosiłam o założenie pessaru - /100 zł / jakiś krążkowy , do kontroli co 3 miesiace . Była duża poprawa ale przy wyprużnianiu /mam zaparcia / stawiał się w pionie i musiałam go przytrzymywać bo by wyskoczył ,straszne to było i tak pół roku .Bałam sie siatki czytając opinie i tez spotkałam 3 kobiety operowane w tym szpitalu gdzie ja miałam mieć siatke na NSZ i mówiły że nic nie pomogło /. Córka pytała na grupach znajomych ,na forach do gdzie sie udać i polecano do Krakowa /mam blisko / . Umówiłam wizytę i tam dowiedziałam się ,że to pęcherz wypada ,że mam zerwane wiazadła itp. i tylko operacja .Byłam przerażona . Dr nie sugerował ze tam mam robić . Ale wypytałam jaka to operacja -albo przez pochwe -taśma/tańsza/ ,albo laparoskopowo na własnych tkankach/droższa/. Po kilku dniach zadzwoniłam i umówiłam termin operacji ustaliłam termin. Chciałam laparoskopowo na własnych tkankach / też tak dr doradził ,że dla mnie lepiej ,bo w razie czego ,kiedyś dopiero można tasmę założyć ,to tak jakby operacja do przodu .Na własnych tkankach ,ale w dokładnym opisie pisze ,że są założone tez gdzieś 3 szwy na zawsze . Na drugi dzień po operacji trzeba było wstawać co pół godz.i przejść się /leżąc nie boli tylko przy chodzeniu troche w pierwsze dni .Od razu w drugi dzień po wyciagnieciu cewnika idąc do łazienki czułam poprawę , siku było do końca i równo wdół , lezałam dużo w domu ,nic nie dzwigałam ,tylko z pół kg.ok. miesiąc . Ale uczucie dziwnego ,,pieczenia czy ciągnięcia czułam z pół roku , Teraz jestem 1,5 roku po tej operacji i dalej mam wszystko dobrze z pęcherzem , tylko bardzo się pilnuję ,szczególnie nie dzwigam -do 3 kg . nie wolno nigdy biegać,skakać ,nagle zerwać się ,itp. Dalej piszę - z pęcherzem wszystko dobrze miałam ,ale po pół roku znów miałam tam operację na obniżoną macicę - tez laparoskopowo ,tasma do kosci krzyżowych - po operacji jest sie słabym .ale każdy dzień lepszy . Juz minął rok i dalej mam wszystko ok . Ale jak pisałam ,bardzo się pilnuje , co kilka godz. leże . Była ze mną jedna Pani/doktorka/ z Ukrainy ,wylatywała jej macica ,ledwie rano wstawała, wylatywała macica,musiała wpychac ją reką. Mówiła ,że inni jej znajomi lekarze polecili zeby do Krakowa jechała do tego dr . Spotkałam ją na kontroli po dwóch czy trzech tyg. i czuła sie super ,nawet z rodziną jechała do Enerdzilandii - ja wtedy na pewno nie dałabym rady , musiałam co 2-3 godz.leżec ,bo miałam uczucie ciągniecia i tak do pół roku ok. Teraz po pierwszej operacji jest 1,5 roku , po drugiej 1 rok i jest jeszcze lepiej niż kilka miesięcy temu . Mam zagrozenie moze kiedys z jelitami ,ale dr powiedział ,że jest wszystko dobrze . A jak przy operacji podwieszenia macicy powiedziałam ,że może by coś zrobić zapobiegawczo z jelitami ,to dr powiedział ,że jest dobrze a na zaś nie robi operacji . Wiem jedno i to jest moje zdanie /proszę się tym nie sugerowac / dr jestem pewna rąk co do operowania ,ma wielką wprawę ,nie bałam się że się nie obudzę .Mówił też na wizycie ,że 10-15 procent może się nie udać naprawa . To są szczególnie trzy narządy ,które się jak nie to ,to to obniża . Wiem tez ,że łączy niektóre operacje na raz ,wtedy była cena jednej 100 pr.a inna naprawa 50 pr . W ogóle na ,,Facebook,,na ,,Gyneka ,, wyczytałam ,ze od kwietnia już nową opracowali technikę wykonywania operacji ,warto tam zaglądnąć , poczytać sa nawet filmiki /ja nie dam rady ogladac / . Przepraszam ,że się tak rozpisałam , zyczę Wszystkim Paniom zdrowia , poprawy ,dobrych decyzji ,sa to trudne sprawy , ja mam już dobrze ,ale i tak sie boje na przyszłość , wiem ,ze nigdy juz się nie jest jak dawniej ,są wielkie ograniczenia zeby nie zepsuc operacji ,choć mam funkcjonowac normalnie . Ps. Miałam miedzy operacjami pessar kostkowy i tylko przy wkładaniu nieprzyjemnie bo ciasno przy kosci ,ale we3wnatrz już nie czułam ,wycwaganie tez nieprzyjemne . I do ,, mąż ,, - smutne to co Pan pisze - myśle ,że trzeba cos podjąć , pewnie nie obejdzie sie bez operacji ,tylko w dobre ręce iść , ja tez myślałam ,że będe z pessarem do konca życia chodzić ,ale nie dało by się , nawet po 80 lat spotkałam tam kobiety ,które się operowały . Takie życie .Pozdrawiam .
0
0