Obserwacje
Moja żona urodziła córeczkę 21 lipca. Porodówka i opieka położnej była bez zarzutu, podobnie jak pierwsze trzy dni na oddziale położniczym. Problemy zaczęły się, gdy mała musiała zostać dłużej z powodu żółtaczki i bakterii, którą u niej wykryto. Lekarze ciągle zmieniali zdanie co do czasu podawania antybiotyku, nadal nie wiem jaką bakterię ma moja córka, nie przeprowadzono badań słuchu (słuchawka jest zepsuta i nikt jakoś nie stara się żeby ją naprawić), lampa, pod którą leżała mała została zabrana, a pielęgniarka na pytanie żony co ma teraz robić odpowiedziała "radzić sobie samemu", przez jeden dzień mała leżała z drugim dzieckiem pod jedną lampą, w której ktoś zapomniał włączyć wszystkie żarówki. Jakiś "super klasy" pediatra wszedł na obchód i zaraz wyszedł twierdząc, że w sali jest zbyt gorąco (oczywiście na dzieci nie spojrzał). Dziś lekarz prowadząca obraziła się na moją żonę i powiedziała, że "jak pani chce to mogę ją w każdej chwili wypisać", bo zapytała kiedy wreszcie będzie wiadomo jak długo córka ma brać antybiotyki i leżeć pod lampą. Po tym tygodniu straciłem jakąkolwiek życzliwość dla lekarzy i pielęgniarek chociaż zdarzają się ludzie z powołaniem. Szpitala nie polecam