Oszaleję!!
Dzień dobry!
Nie wiem za bardzo jak zacząć... Potrzebuję waszej opinii w kwestiach uczuć bo zwariuję. Od niedawna czuję, że zakochałem się w koleżance z pracy. Znamy się od roku czyli od czasu kiedy dołączyła do mojej zmiany. Z początku nasze rozmowy sprowadzały się do zwykłego przywitania i spraw związanych z pracą. Teraz nieco się to zmieniło a mianowicie w chcąc sobie zrobić wolne od pracy poszedłem na L4. Następnego dnia gdy tylko dowiedziała się że mnie niema zaczęła się dopytywać o mój stan zdrowia, samopoczucie itp. powiązane a ponieważ l4 związek ma z chorym sercem rzuciłem, chyba muszę się zakochać i dodałem może w Tobie? Odpowiedź też była luźna bo padło, że jestem za stary mam 40 lat. Jednak tak się stało że przegadaliśmy cały dzień. Na kolejnej jej zmianie (nocka) przebudziłem się i napisałem przywitanie. Odpowiedziała bardzo szybko bo w ciągu kilku sekund i znów było podobnie przegadaliśmy całą noc z tym, że zaczęła zadawać mi różne pytania osobiste takie jak moje zainteresowania opowiadać o swoich i zaproponowała spotkanie u mnie w mieście po ostatniej nocce z uwagi na to, że miała umówioną kosmetyczkę takie zwykłe myślałem koleżeńskie spotkanie. Oczywiście się zgodziłem i zaproponowałem, że odbiorę ją zaraz po pracy z autobusu zjemy śniadanie kawa itp. i dołożyłem późniejsze wyjście do Zoo. Na co się zgodziła ale wyraźnie była zaskoczona, że mogę z nią pójść i siedzieć 2h u kosmetyczki i w ten sposób spędziliśmy ze sobą cały dzień do późna. Ja człowiek ,starej daty' kupiłem na przywitanie pojedynczą długą róże i oczywiście wszystko stawiałem po całym dniu noszenia kwiatka bez wody to same wiecie róża zaczęła więdnąć a w związku z tym na dowodzenia dostała jeszcze jedną. Kolejnego dnia jak już się wyspała napisała że jej bliscy nie dają jej żyć dręcząc ją pytaniami skąd kwiaty. Od kosmetyczki minęły 2 dni i znów się umówiliśmy. Przyjechała 70 km żeby się ze mną spotkać znów kwiatek spacer kawiarnia a po kawiarni siedzieliśmy u mnie w mieszkaniu do nocy. Znów minęło kilka dni i nocy w pracy, które przegadaliśmy. Tym razem ja zadałem milion pytań osobistych od ulubionych potraw, kolorów, kwiatów, filmów itp. Jak powiedziałem, że nie widziałem jakiejś serii stwierdziła, że koniecznie musimy je obejrzeć i po raz kolejny po nocnej jej zmianie się spotkaliśmy u mnie w domu oglądaliśmy ja w przerwie gotowałem obiad siedzieliśmy przykryci jednym kocem odnoszę wrażenie, że nie przeszkadzał jej tak zmniejszony dystans (podkreślam, że nie zależy mi na zaciągnięciu jej od razu do łóżka) dawała się pogłaskać po głowie dłoniach szyi ramionach kolanie itp. ale sama jakby nie miała odwagi zainicjować nic. Wiem, że miała załamanie nerwowe po śmierci bliskiej osoby z rodziny i uczęszcza do psychologa przyjmuje też leki (tego dowiedziałem się od niej podczas któregoś spotkania) ale i tak za nią szaleję. Zastanawiam się czy ten związek ma szansę się rozwinąć czy może wogóle istnieć czy ja się przypadkiem nie pcham w jakieś poważne kłopoty czy to. Sam jestem po 17 latach nieudanego małżeństwa z kobietą, która mnie nie kochała i wykorzystała tylko do realizacji swoich planów i też uczęszczała do psychologa z powodu swojej nerwicy. Co o tym sądzicie? Wiem, że długi tekst ale...
Nie wiem za bardzo jak zacząć... Potrzebuję waszej opinii w kwestiach uczuć bo zwariuję. Od niedawna czuję, że zakochałem się w koleżance z pracy. Znamy się od roku czyli od czasu kiedy dołączyła do mojej zmiany. Z początku nasze rozmowy sprowadzały się do zwykłego przywitania i spraw związanych z pracą. Teraz nieco się to zmieniło a mianowicie w chcąc sobie zrobić wolne od pracy poszedłem na L4. Następnego dnia gdy tylko dowiedziała się że mnie niema zaczęła się dopytywać o mój stan zdrowia, samopoczucie itp. powiązane a ponieważ l4 związek ma z chorym sercem rzuciłem, chyba muszę się zakochać i dodałem może w Tobie? Odpowiedź też była luźna bo padło, że jestem za stary mam 40 lat. Jednak tak się stało że przegadaliśmy cały dzień. Na kolejnej jej zmianie (nocka) przebudziłem się i napisałem przywitanie. Odpowiedziała bardzo szybko bo w ciągu kilku sekund i znów było podobnie przegadaliśmy całą noc z tym, że zaczęła zadawać mi różne pytania osobiste takie jak moje zainteresowania opowiadać o swoich i zaproponowała spotkanie u mnie w mieście po ostatniej nocce z uwagi na to, że miała umówioną kosmetyczkę takie zwykłe myślałem koleżeńskie spotkanie. Oczywiście się zgodziłem i zaproponowałem, że odbiorę ją zaraz po pracy z autobusu zjemy śniadanie kawa itp. i dołożyłem późniejsze wyjście do Zoo. Na co się zgodziła ale wyraźnie była zaskoczona, że mogę z nią pójść i siedzieć 2h u kosmetyczki i w ten sposób spędziliśmy ze sobą cały dzień do późna. Ja człowiek ,starej daty' kupiłem na przywitanie pojedynczą długą róże i oczywiście wszystko stawiałem po całym dniu noszenia kwiatka bez wody to same wiecie róża zaczęła więdnąć a w związku z tym na dowodzenia dostała jeszcze jedną. Kolejnego dnia jak już się wyspała napisała że jej bliscy nie dają jej żyć dręcząc ją pytaniami skąd kwiaty. Od kosmetyczki minęły 2 dni i znów się umówiliśmy. Przyjechała 70 km żeby się ze mną spotkać znów kwiatek spacer kawiarnia a po kawiarni siedzieliśmy u mnie w mieszkaniu do nocy. Znów minęło kilka dni i nocy w pracy, które przegadaliśmy. Tym razem ja zadałem milion pytań osobistych od ulubionych potraw, kolorów, kwiatów, filmów itp. Jak powiedziałem, że nie widziałem jakiejś serii stwierdziła, że koniecznie musimy je obejrzeć i po raz kolejny po nocnej jej zmianie się spotkaliśmy u mnie w domu oglądaliśmy ja w przerwie gotowałem obiad siedzieliśmy przykryci jednym kocem odnoszę wrażenie, że nie przeszkadzał jej tak zmniejszony dystans (podkreślam, że nie zależy mi na zaciągnięciu jej od razu do łóżka) dawała się pogłaskać po głowie dłoniach szyi ramionach kolanie itp. ale sama jakby nie miała odwagi zainicjować nic. Wiem, że miała załamanie nerwowe po śmierci bliskiej osoby z rodziny i uczęszcza do psychologa przyjmuje też leki (tego dowiedziałem się od niej podczas któregoś spotkania) ale i tak za nią szaleję. Zastanawiam się czy ten związek ma szansę się rozwinąć czy może wogóle istnieć czy ja się przypadkiem nie pcham w jakieś poważne kłopoty czy to. Sam jestem po 17 latach nieudanego małżeństwa z kobietą, która mnie nie kochała i wykorzystała tylko do realizacji swoich planów i też uczęszczała do psychologa z powodu swojej nerwicy. Co o tym sądzicie? Wiem, że długi tekst ale...