Padlina cz. 2
To jeszcze nie koniec tej wesołej historii. W związku z głodem smoka wawelskiego i brakiem finezji oraz polotu do przygotowywania obiadu w gorącą niedzielę, zamówiłem jeszcze pizze. Myślę zaszaleję. Wybrałem najdroższą pozycję: Parmeńska 24,90. Jakież było moje zdziwienie po otwarciu pudełka, kiedy to uśmiechnęły się do mnie dwa plasterki szynki parmeńskiej. No ja rozumiem, że droga jest, ale to by tłumaczyła różnica w cenie w stosunku do poprzedniej pozycji w menu o 7,40. Ser spalony. Ciasto chyba wg jakiejś tajemnej receptury robione, bo takie gumowe, mięsiste. A, że sezon pomidorów startuje, to dostałem ich z górką. Palce lizać. I gdzie tu logika na tak konkurencyjnym rynku jak gastronomia/pizzerie? Żadnej. Aż przykro, że wykazano wobec mnie taką niedbałość. Przecież mordy przez słuchawkę nie dre,a napiwek dostawcy zawsze dam (min 15%, jak to się w cywilizowanym świecie przyjęło). Szczerze nie polecam stołowania się w oparciu o instytucję, która stała się podstawą mojej opowieści.