Pięknego sierpniowego wieczoru wybraliśmy się na dobre jadło... na zakończenie sezonu. Do Lezzetli chodzimy dość często. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie pewna kelnereczka, która pracuje tam już od dawna, w górnej części lokalu. Pani w czarnych włosach wyraźnie jest niezadowolona z napiwków, o wartości mniejszej niż 10 złotych! A ponadto nie umie porozumieć się w języku angielskim... Jest dość obsesyjna i cyniczna, zachowuje się tak, jakby pozjadała wszystkie rozumy... Myślę, że to najwyższy czas, aby owa pani skończyła odstraszać klientów. Poza tą jedną nieprzyjemną kelnerką wszystko jest w porządku. Mam nadzieję, że następnym razem jej nie spotkam w Lezzetli.