Pani zajmująca się toaletami.
16 lipca 2015 roku będąc w Galerii Batory w Gdyni postanowiłam skorzystać z toalety. Stanęłam w kolejce do toalety damskiej, która wystawała już poza pomieszczenie. Pani, stojąca przede mną zauważyła, że toaleta znajdująca się obok (dla niepełnosprawnych i rodziców z dziećmi) właśnie się zwolniła. Zaproponowałam, że skoro jest przede mną to niech wejdzie pierwsza, ale stwierdziła, że mam skorzystać pierwsza. Spojrzałam na kolejkę i stwierdzając, że nikogo niepełnosprawnego, ani też z dzieckiem nie było, więc postanowiłam skorzystać. Kiedy zamykałam drzwi, ktoś złapał za klamkę i pociągnął z drugiej strony. Stała tam Pani. Jak okazało się była to Pani, która zajmowała się toaletami w w/w obiekcie. Spojrzała na mnie i stwierdziła: " Nie, proszę wyjść. To jest toaleta dla matek z dziećmi. Ja muszę potem ciągle po wszystkich sprzątać. A poza tym ma Pani przed sobą tylko z trzy osoby to może sobie tę chwilę poczekać". Droga Pani. Rozumiem argument - toaleta dla matek - ale to, że musi Pani ciągle po wszystkich sprzątać? 1. Jeżeli nie chce Pani wykonywać tej pracy to po prostu niech ją Pani zmieni (nie wymądrzam się - pracuję w handlu, mam kontakt z różnymi ludźmi. Wiem, że z niektórymi ciężko się porozumieć, ale uprzejmość załatwia wiele). 2. Nie sądzę, iż wiedziała Pani czy jestem w stanie przeczekać te trzy osoby (było 5 osób Droga Pani). 3. Po usłyszeniu tego zdania poczułam się tak jakbym miała wejść do tej toalety "narobić" tam na środek, wysmarować ściany i wyjść. Otóż nie brudzę w miejscach publicznych bo wiem co to znaczy sprzątać po innych. 4. Jeśli chce Pani, żeby nie wchodzono do danego pomieszczenia, proszę je zamknąć na klucz. Kiedy ja stałam w kolejce i czekałam na swoja kolej do toalety obok weszły 3 kolejne osoby.