(...) Partacz
Miało być "szybko-tanio-solidnie". Przed podpisaniem umowy i zaliczką mieliśmy razem z Żoną dobre wrażenia. Pan Piotr K. doradzał, opowiadał, zapewniał. Potem zaczęły się "cyrki". Nie przyszedł, "bo poprawiał gdzie indziej". Spóźnił się dwie godziny "bo coś załatwiał". Poszedł do Praktikera w połowie dnia i już nie wrócił. Miała być ekipa, widzieliśmy tylko tego pana, i to bez narzędzi. "Wie pan, muszę dokuć tę ścianę, ma pan jakiś większy młotek?" - pyta mnie. Gruz leciał mu na podłogę bez zabezpieczenia, panele porysowane. Kilka godzin szukał "klucza imbusowego". Drzwi wejściowe wykuł (nie wyniósł, naśmiecił koszmarnie), po czym wstawił nowe tak, że żal brał patrzeć. Z dnia na dzień szukaliśmy firmy, która nam zabezpieczy mieszkanie, bo przez te drzwi (w dodatku niewyregulowane) każdy mógł wejść używszy silnego kopniaka. Moją Żonę nabierał i oszukiwał bezczelnie. Kilka godzin "przycinał u siebie tapety". Rolki tapet kilka dni później stały nierozpakowane. "No przecież poprzycinałem, a jak". Dopiero po rozstaniu się stanowczym "do widzenia" zobaczyliśmy na Interncie poprzedni wpis (...)