Pieniądze przede wszystkim
Przychodzę do ortopedy. Płacę z góry 120 zł. Wizyta trwa 5 minut (w korytarzu pacjenci umówieni co 10 min.). Lekarz małomówny, mrukliwy, wieje chłodem, jak nie pytam o swój stan zdrowia, nie mówi zbyt wiele. Zleca USG w innej klinice. Idę, płacę, robię. Wracam z wynikiem, by to obejrzał - idę prosto do niego. Lekarz sugeruje że powinienem zarejestrować to jako kolejną płatną wizytę. Ostatecznie ocenia wynik USG i zleca wykonanie RTG - czas spotkania 3 min. Wychodzę, na przeciw jest inna przychodnia, płacę, robię RTG i w pośpiechu wracam do doktora (po 20 min.) z wynikiem RTG w zębach. On otwartym testem z pretensjami, że nie będzie mnie leczył za darmo, że co to za porządki, że każde spotkanie to nowa wizyta, za którą trzeba płacić. Nie spojrzał na wynik, ja wyszedłem zbesztany. Czy to za dużo wymagać od lekarza, który jeszcze prawie nic dla mnie nie zrobił, by ocenił wyniki zleconych badań i traktować to jako kontynuację/podsumowanie pierwszej opłaconej wizyty? Oceńcie sami...