Piractwo w sieci - kradzież własności intelektualnej, czy ustanowienie nowych norm?
Jakiś czas temu ściągnąłem (legalnie!) film pt. The Tunnel. Film utrzymany w konwencji Paranormal Activity i REC. Ale nie o tym chciałem napisać. Otóż film ten został zrealizowany w oparciu o nowe założenie, Project 135. Film został przez twórców świadomie wrzucony w sieć, aby każdy mógł go ściągnąć i obejrzeć. Dlaczego? Odpowiedź znajdziecie tu ---> http://www.thetunnelmovie.net
Twórcy filmu doszli do wniosku, że w dobie absolutnego globalizmu wymiany informacji w sieci, dalsza walka z tzw. piractwem nie ma najmniejszego sensu. Dopóki dopóty internet jest w obecnym kształcie, walka z wymianą plików (filmów, muzyki, gier, etc..) w sieci P2P jest skazana na porażkę, zatem trzeba znaleźć wyjście pośrednie, które nie doprowadzi do bankructwa twórców i zadowoli użytkowników.
Jestem legalistą, szanuję cudzą własność intelektualną ale byłbym hipokrytą, gdybym napisał, że nigdy nie ściągnąłem niczego z sieci. Owszem, zdarzyło mi się to wielokrotnie ale aby uczynić zadość twórcom ściągniętej materii, z zasady później kupuję oryginał. Nie, nie za każdym razem, bo często-gęsto reklamowany film, czy muzyka okazują się tak totalnym kiczem, że wydanie kilkudziesięciu złotych na płytę jest zwyczajnym marnotrawstwem kasy (i.e. Coco Avec Chanel - powinni nam oddać kasę za bilety do kina^^). Są jednakże pozycje filmowe/muzyczne, które MUSZĘ mieć w oryginale - cieszą moje oko i często do nich wracam ^_^
A jakie jest Wasze zdanie w tej sprawie - ściąganie jest kradzieżą, czy też nie jest?
Twórcy filmu doszli do wniosku, że w dobie absolutnego globalizmu wymiany informacji w sieci, dalsza walka z tzw. piractwem nie ma najmniejszego sensu. Dopóki dopóty internet jest w obecnym kształcie, walka z wymianą plików (filmów, muzyki, gier, etc..) w sieci P2P jest skazana na porażkę, zatem trzeba znaleźć wyjście pośrednie, które nie doprowadzi do bankructwa twórców i zadowoli użytkowników.
Jestem legalistą, szanuję cudzą własność intelektualną ale byłbym hipokrytą, gdybym napisał, że nigdy nie ściągnąłem niczego z sieci. Owszem, zdarzyło mi się to wielokrotnie ale aby uczynić zadość twórcom ściągniętej materii, z zasady później kupuję oryginał. Nie, nie za każdym razem, bo często-gęsto reklamowany film, czy muzyka okazują się tak totalnym kiczem, że wydanie kilkudziesięciu złotych na płytę jest zwyczajnym marnotrawstwem kasy (i.e. Coco Avec Chanel - powinni nam oddać kasę za bilety do kina^^). Są jednakże pozycje filmowe/muzyczne, które MUSZĘ mieć w oryginale - cieszą moje oko i często do nich wracam ^_^
A jakie jest Wasze zdanie w tej sprawie - ściąganie jest kradzieżą, czy też nie jest?