Odwiedziliśmy El Greco przez przypadek - nasza ulubiona dotąd restauracja na bulwarze była zarezerwowana. Po drodze mignęło nam El Greco wypełnione po brzegi. Niestety w piątkowy wieczór wszystko było zajęte ale właściciel zaproponował że zadzwoni do nas jak tylko stolik się zwolni. Okazało się jednak że stolik zwolnił się niemal natychmiast i zostaliśmy szybko usadzeni. Właściciel Filippe okazał się bardzo życzliwym człowiekiem. Kilkakrotnie wdawał się w dłuższe rozmowy ze mną i nażeczonym z płynnością mówiąc po angielsku i hiszpańsku.
Największym atutem El Greco jest chef - rodowity grek (z kucharzami porozumiewa się po angielsku co zuważyliśmy dzięki otwartej kuchni). Dania, które wyszły spod jego ręki były na najlepszym poziomie.
Na start zamówiliśmy płonące sery - rewelacja! Ja zajadałam się potrawą z różnych owoców morza której nazwy niestety nie przypomnę sobie, natomiast mój partner był zachwycony marynowaną 36h karkówką (nie dam głowy co do rodzaju mięsa). Wyjątkowo delikatne i elegancko podane. Na deser zamówiliśmy bakalawę i miodowo-orzechowy deser na bazie filo-pastry - oba pyszne.
Jedyny minus to jakby trochę zblazowane kelnerki, ale ogólnie bylismy zadowoleni.