Re: Poród na Klinicznej
Do UCK trafiłam ze względu na cukrzycę ciężarnych (lipiec 2011), na 3 dni przed terminem zostałam przyjęta na patologię ciąży, gdzie opieka była ok. Kolejnego dnia rano na obchodzie otrzymałam informację, że mam się przygotować na indukcję. Ok.10 (rozwarcie na 0,5 palca) podano mi pierwszą kroplówkę z oksytocyną(kilka prób wbicia igły, spuchnięta żyła), o 13 przyszedł lekarz, zbadał, podłączono drugą kroplówkę. Oczywiście podczas indukcji było robione ktg. Między 13 a 16 poczułam pierwsze, lekkie skurcze, których ktg "chyba" nie wykazywało. o godzinie 16 kolejna kroplówka, tyle że tym razem bez badania, porodu żadnego nie było w tym czasie - lekarza również. Około godziny 17-18 skurcze były coraz silniejsze, aż w końcu pojawiały się regularnie co kilka minut. Położne (bardzo młode) oczywiście uważały, że to nie te bóle - moja rodzina została poinformowana, że tego dnia nie urodzę - po prostu histeryzuję. Nadeszła godzina 19, zjawił się lekarz, podczas badania usłyszałam "PANI RODZI!" - okazało się, że mam rozwarcie na 3,5 palca. O znieczuleniu nie było mowy, bo za późno. Dostałam kolejną kroplówkę. Lekarka przebiła mi pęcherz płodowy i wyszła na korytarz, a ja zostałam z mężem i moimi bólami. Z korytarza dochodziły tylko głośne śmiechy, kiedy ja zwijałam się z bólu, nie mogłam nawet zrobić kroku pod prysznic, gdyż co chwilę łapał mnie silny skurcz. Doszło już do bóli partych, krzyczałam z bólu. Po czasie zjawiła się lekarka, zabroniła przeć i kazała położyć się na fotel. Po 15 minutach, o 19.45 urodziłam. Z tego co mój mąż zauważył cięcie krocza nie odbyło się przy bólu partym, podobno podczas skurczy wyglądałam jakbym miała zaraz zemdleć. Opieka po porodzie nie zła, młode położne od maluszków bardzo miłe, położne od kobiet nie były złe. Kiedy dostałam wypis ze szpitala dowiedziałam się, że podczas porodu doszło do obustronnego pęknięcia pochwy - co wyjaśnia fakt tego, że zszywano mnie prawie godzinę!!! Jestem bardzo niezadowolona z tego szpitala. Nie wspominam dobrze porodu.
1
0