Porodówka/oddział położniczy
Rodziłam na początku miesiąca, napiszę tak-na sali porodowej trafiła mi się przemiła położna(krótkie jasne/siwe włoski i okulary-pozdrawiam), jednak po 7 rano przyszła nowa zmiana i kolejna położna chyba za karę przyszła do pracy, bo na każde pytanie odpowiadała z pretensją. Ok, poród się odbył, odbierał dr Grążawski, specyficzny człowiek, niemniej, nie mogę się do niczego przyczepić. Za to na oddziale poporodowym-to jest masakra! Każda położna mówi co innego, inaczej każe łapać pierś, inaczej przystawiać, wszystko z pretensją, zero chęci pomocy. Ja ryczę, bo nie mam mleka, to mówią dać butelkę, nie-próbuj, uda się, a co tam, byleby mieć z głowy. Przez 4 dni pobytu, może ze 3-4 Panie były pomocne, niestety nie wiem jak się wszystkie nazywają, jedyne nazwisko które mi utkwiło to Monika Parcej/l(?) To anioł, nie kobieta, pomogła przystawić małego, udzieliła cennych rad, pokazała jak zawinąć, ogólnie nauczyła mnie czegoś. Dzięki niej karmię synka piersią, nie poddałam się tak jak niektóre położne radziły przejść na butelkę. Synek super przybiera na wadze, więc mleko jest ;-) JEśli będzie Pani to czytać to pozdrawiam serdecznie i dziękuję;-)