Poronienie a łyżeczkowanie
7 tc. Tygodniowe plamienie mimo brania no-spy i duphastonu zakonczylo sie wczoraj poronieniem. Juz 3 dni temu dowiedzielismy sie, ze serce naszego malenstwa nie bije, poziom beta hcg tez zmalal. Dostalam silniejszego krwawienia i skurczy - polozylam sie w szpitalu - kazali czekac, gdyz w weekend nie robi sie takich zabiegow i trzeba poczekac na rozwoj sytuacji, zeby sie 'samo oczyscilo'. po nocyw spzitalu wszystko sie zatrzymalo. Wypisalam sie na wlasne zadanie do domu. Wczoraj wieczorem dostralam silnych skurczy i krwawienia. Poronilam. I kosmowke i jajo plodowe... Krwawienie sie ustabilizowalo. Skrzepy pojawiaja sie juz coraz rzadziej. Ciesze sie, ze doszlo do tego w domu. Ze moglam stracic malenstwo przy boku meza, we wlasnej lazience. Jutro ide na kontrolne usg. Prawdopodobnie obejdzie sie bez lyzeczkowania. Na szczescie. Czy ktoras z was miala podobne doswiadczenie?