Kobieta, która obsługuje klientów w normalnej firmie wyleciała by z pracy po pierwszym dniu. Rozumiem, że sprzedawca może nie mieć wydać, ale żeby krzyczeć na klienta, że nie ma drobnych i robić mu z tego powodu uwagi przez parę minut, to nie ta epoka. Cieszę się, że na nią nie trafiłam i zostałam obsłużona kulturalnie.