Miał być niedzielny obiad z dziećmi i ze znajomymi. Nic z tego nie wyszło. Chata raczej pełna, ale znalazł się jeden stolik, tyle, ze obsługa nie kwapiła się aby jakoś pomóc zmieścić cztery dorosłe osoby plus dzieci. Pani "ober" wyglądała na bardzo zajętą, może dlatego była burkliwa i po prostu mową ciała dawał sygnały abyśmy sobie poszli:) Co też uczyniliśmy pozostawiając niemiłe wspomnienia. Raczej się już tam nie wybiorę pamiętając pierwszy raz.
Może powinien wisieć napis nad drzwiami: "Wchodzisz na własną odpowiedzialność, nie wiedząc jaki dziś mamy humor"