Praca w Starbucks
Nie polecam pracy w znanej i ''renomowanej'' kawiarni Starbucks. Pracowałem tam przez jakiś czas, niby współpracownicy dobrze dobrani, towarzystwo fajne, ale szef regionalny to zwykły burak. Jak to już w korporacji bywa ..., który ma być dyspozycyjny 7 dni w tygodniu od otwarcia, do zamknięcia lokalu. Wiecznie ''za wolno'', ''za brudno''. Firma już na samych szkoleniach robi potencjalnemu pracownikowi wodę z mózgu, wpajając teorie ''drugiego domu'' i bajeczki o szybkich awansach. Z pracownika chcą zrobić korporacyjnego robota, który wszystko robi pod kodeks (np. jak klient wchodzi do lokalu: utrzymuj kontakt wzrokowy od samego wejścia i stosuj zasady sugestywnej sprzedaży, a jak gość odmówi, to dalej kręć nim jak cygan słońcem). Pieniądze marne, atmosfera pracy jak w pierdlu (wszędzie kamery przez które lustruję Was ''góra'' i tylko zaciera ręce by się z Wami rozstać i nałożyć karę finansową, odliczany czas od złożenia zamówienia, do wydania napoju, jak góra widzi że się spóźniasz, w tej samej chwili telefon i dywanik u managera (manager śliski gość tak nawiasem mówiąc) i gadka o braku wkładu i efektywności Twojej pracy (lekko zawiewające groźbą o jej utracie), ale w sumie to zaniżasz ich standardy i tak naprawdę to powinni się już z Toba dawno pożegnać, ale że mają dobre serce to Cię dalej hodują.). Gdy przyjdzie ten piękny dzień gdy popełnisz ten karygodny błąd i zachorujesz, pójdziesz na L4, pożegnają się z Tobą, mówiąc że to nie ich wina, ale firma tak zadecydowała (...). Smutne, ale jakże prawdziwe. Wystrzegajcie się tej kanalii jak ognia za czasów Nerona. Niech ręka boska Was broni od pracy w AmRest (Starbucks, Pizza Hut, KFC, Burger King), to pralnia mózgu ich ideologią "Amerykańskiej Idylli" i wciąż dziwię się że w ofercie nie ma lekarstwa na raka.