Byłem zachwycony obsługą szpitala no i samym porodem. Rodziliśmy po ludzku. Schody zaczęły sie po narodzinach. Mały złapał jakąś infekcję i musiał zostać w szpitalu. No i sie zaczęło. Lekarze zapominali skierować go na badania... Jeden lekarz mówił, że są wyniki, drugi, że ich nie ma. Trzeci, że będą następnego dnia i tak w kółko od tygodnia. Gdyby było dużo pacjentek - rozumiem - nawał pracy. Ale tam są w chwili obecnej zajęte tylko cztery pokoje. A my chodzimy w wiecznym stresie o nasze maleństwo, bo nie wiemy na co choruje, czy jest odpowiednio leczony i czy przeszedł wszystkie badania. No i Wigilia dziś samotna.