Re: Prostytutka
Jak urodziłam Najmłodszą to musiałam wrócić do pracy i to bardzo szybko - jeśli chcieliśmy być samodzielni. Pracowałam w handlu więc zdarzały się dni kiedy własnego dziecka nie widziałam, albo chciałam by szybko poszło spać.
Zawsze jako nastolatka mówiłam, że ja nie będę w domu nigdy, będę mieć służbę od prania, sprzątania i gotowania;)
Później długo byłam sama i jak wiadomo, ciężko być samodzielną mamą więc pracowałam jeszcze więcej. Tymczasem moje dziecko miało już lat 7, a wszystko co najlepsze się w jej życiu wydarzyło widziała moja mama albo babcia a mi zostawały opowiadania lub ewentualnie zdjęcia.
Poznałam kogoś (w zasadzie znaliśmy się 16 lat, ale tak nam losy się znów skrzyżowały), postanowiliśmy ułożyć wspólne życie. Przeprowadziliśmy się, dla jego kariery. No ale jego kariera może nam mimo wszystko zapewnić lepszy byt niż moja, a w handlu mogę odnaleźć się wszędzie (witamy wątek finansowy). Pracę udało mi się szybko znaleźć, ale okazało się, że bez mamy i babci pod ręką, a opiekunka druga, w domu wiecznie bałagan, pies niewyprowadzony. Młoda nie mogła chodzić na zajęcia dodatkowe bo nie miał kto jej zparowadzać. Nasze życie polegało na tym, że codziennie odbywał się Maraton. Postanowiliśmy RAZEM, że dość, to nie jest życie, to wyscig szczurów. Dziecko niezadbane, dom niezadbany - a przecież marzyliśmy o wspólnym cieple domowym, rodzinie, zwierzakach i małych stópkach gdzieś tam w przyszłości.
Przestałam pracować. Niestety musiałam przejąć większość obowiązków domowych na siebie (ku uciesze mojego ojca;). I okazuje się, że jesteśmy szczęśliwi. Życie przestało uciekać między palcami. Córka szczęśliwa, niemąż szczęśliwy. Zwierzyniec powiększył nam się bardzo;) (Papuga jeszcze żyje - ale coś ptaki to drażliwy temat więc milczę;)
A ja też jestem szczęśliwa bo wreszcie mam czas by skupić się na własnej karierze, dokształcam się. Mogę się skupić na dziecku - uczęszcza na wymarzone zającia, no i na niemężu - nie boli mnie już głowa;)))
Także, komuś z zewnątrz może się wydawać, że ja leżę i pachnę i wydaję kasę którą zarobi facet. Tymczasem ja dopiero mam czas na kawę! (straszne:( ;))) A zaraz muszę biec do szkoły, później na teakwondo, a jak młoda skonczy na bębnach to mam czas na swoją Zumbę;) No jakieś przyjemności chyba mogę mieć:)?
No i szanuję pieniądze mojego niemęża, a on docenia mój wkład włożony w dom.
Kiedyś taki układ był dla mnie nie do pomyślenia, a dziś jest fajnie. Oczywiście mam czasami dość, ale w pracy też potrafiłam się zwalniać kilka razy w miesiącu.
Zdaję sobie sprawię, że w oczach większości znajomych wyglądam jakbym pana boga za nogi złapała. Tylko mojej pracy już nie widać niestety.
3
0