Re: Przedszkole czy Zerówka??
Ja cię nie zminusuję, mimo że mam zdanie odmienne :). Moje dziecko poszło do I klasy od 6 lat i żałuję. Dziecku w szkole jest super, choroba zmuszająca siedzieć w domu to dramat. Moje dziecię uczy się bardzo dobrze - za test na półrocze jako jedyne w klasie dostało maksymalną liczbę punktów. A mimo to żałuję, że puściłam wcześniej. Ja mam poczucie że zabrałam dziecku rok dzieciństwa. Zabawa w przedszkolu nie jest równoznaczna z siedzeniem w ławce. Nauczyciel może wymyślać różne sposoby, żeby uatrakcyjnić dzieciom naukę, żeby wyszły z ławek ale fakt jest taki, że nawet mimo tego, większość czasu dzieci spędzały w ławkach, bo podstawę programową trzeba zrealizować. Przedszkole to inna bajka, ale też dziecko w przedszkolu się nie nudziło, bo było po prostu bardzo fajne, z fajnym programem i fajna kadrą.
Moje dziecko jest typem "książkowca", uwielbia czytać, uczyć się. Ale ja to reglamentuję. Ktoś pomyśli, że wymyslam problemy, zamiast cieszyć się że się dziecko chce uczyć. Ale wg mnie nauka to nie wszystko. Dziecko ma się uczyć, czytać, ale też spędzać czas na dworze i czasami nic nie robić. Moje dziecko najchętniej by spędzało czas z książką w nosie ale ja jako rodzic nie mogę na to pozwolić, póki jeszcze mam wpływ na dziecko. Czy je na siłę uszczęśliwiam ograniczając rozwój? Dla niektórych pewnie tak. Ale dla mnie rozwój dziecka to nie tylko uczenie się nowych rzeczy, zdobywanie coraz to nowych umiejętności. Ja w harmonijnym rozwoju dziecka widzę wszystko - naukę, przyjemności, obowiązki, szkolę, zabawy na powietrzu i "nicnierobienie" i pilnuję, żeby to wszystko było udziałem dziecka.
Być może człowiek ma bardziej chłonny umysł kiedy jest mlodszy, może lepiej przyswaja wiedzę. Jednak szybszy koniec edukacji to szybsze rozpoczęcie pracy, wejście w ten dorosły, obowiązkowy świat. I według mnie wcale nie jest on na tyle atrakcyjny, żeby koniecznie wejść w niego rok szybciej.
A że babcia i dziadek uważają, że lepiej wcześniej iść do szkoły nie znaczy, że akurat oni mają rację w przeciwieństwie do psychologów (nie twierdzę też że nie mają). Nie znam żadnego przypadku, gdzie nauczyciel posłał swoje dziecko do szkoły rok wcześniej, kiedy miał taka możliwość. Dzieci nauczycieli, których znam, zaczęły edukację w wieku 7 lat. I tak jak wymienieni dziadkowie, oni też mają swoje racje oparte na latach pracy, które spowodowały, że są przeciwni posyłaniu dziecka do szkoły wcześniej.
Poza tym, Polacy zaczynali edukację od 7 lat i właśnie oni byli (i są jeszcze) cenionymi fachowcami poza naszym krajem. W wielu krajach edukacja od dawna rozpoczyna się wcześniej i to niekoniecznie przekłada się na poziom fachowości absolwentów.
8
6