Przepełniony basen, ordynarna obsługa
Od początku naszej przygody z tzw "szkołą pływania" pojawiły się kłopoty z komunikacją z właścicielem szkoły. Najpierw zapomniał wspomnieć, że zajęcia ze starszym synem mają się odbywać na innym basenie, niż ten, na który miał chodzic młodszy. Na szczęście, w ten sam dzień, udało się odzyskać kasę. Później, ku mojemu zdziwieniu, odkryłem, że jedna grupa jest tak liczna, że nie ma miejsca na pływanie, a dzieci ustawione wzdłuż basenu nie mieszczą się obok siebie. Kolejnym doświadczeniem było oczekiwanie na wpuszczenie, cotygodniowa procedura rejestracji przy stoliku, wyjątkowo nieokrzesanego szefa, który potrafi pojawić się zaledwie 10 min. przed rozpoczęciem zajęć. Ostatnie nasze spotkanie -to już była awantura- w wyniku której, mimo opłacenia zajęć, zrezygnowałem z kursu. Spóźniłem się z synem dokładnie 4 minuty na lekcje. Pana przy stoliku rejestracji już nie było, Panie z szatni powiedziały mi, że normalnie by mnie wpuściły, ale z tym panem, to nie bo "różnie z nim bywa". Nie wiedziałem co to znaczy. Zszedłem na dół i poprosiłem o wydanie klucza do szatni,Pan opieszale przybył w końcu i....zaczął mnie ochrzaniać. Panie powiedziały, że 40min. temu kogoś tak samo potraktował.