niczego sie nie da zrobic cudzymi rekoma
da sie..
ale to zamki z piasku
mentora nie trzeba tez
mentorem musi stac sie sam dla siebie człowiek
nie z--byc zazdrosnym o czyjas madrsoc i nie -klaniac sie w pas
nie -byc wodzonym za raczke i trzymanym przy cycu
a guano nazywa sie guanem
Vi --nalezy ci sie nie tylko obiad ale i kwiaty
on dobrze wie za co
Kruku, to że sam nie może nic, nie oznacza, że ktoś za niego odwalił obornik.
Oznacza tylko tyle, że bez mentora albo nie dałby rady, albo trwałoby to w pip czasu.
Psyche ludzka jest tak poukładana, że rzeczy otrzymane tytułem darmym nie przedstawiają dla odbiorcy wartości.
Natomiast te, które mają wartość, są osiągane przez pot i łzy. I ciężką pracę.
Nie mam najmniejszej wątpliwości, że nie da się wyzwolić z sideł hormonów cudzymi rękami.
C jak najbardziej jest z Trójmiasta.
Nie będzie chyba zbytnią prywatą stwierdzenie, że z Gdyni, bo sam nie raz o tym pisał publicznie
@Vi:
Nie wiem, kiedy będziemy okazję się zobaczyć, ale słoik zupy pomidorowej masz zaklepany.
I termos z zupą ogórkową[. Ino termosa nie mam. Ukradli mi w Parku Reagana :)
Sadylu, odcmokowuję ( czy jest taki słowo?) :* Trzymaj się i nie poddawaj. Bo chętnie posmakowałabym Twojej pomidorowej ze słoiczka, miałabym na którąś sobotę ;)
Uzależnienie od adrenaliny jest jeszcze gorsze niż to od endorfin. Najpopularniejszym przykładem jest hazard. Dyrektor radiowej jedynki, Rafał Porzeziński został z tego wyciągnięty. Ale kluczowym w jego przypadku było odkrycie, że sam nie może absolutnie nic. W pakiecie dostał dobre oczy. Zmęczona twarz została, bo za każdy obiad się płaci. Nic tu po mnie zresztą. Z tego, co czytam to jeszcze długo nie.
Jeśli kiedyś do Ciebie wpadnę pomedytować w lesie (co mi biednemu karpikowi pozostało hehehe ;) i nie zapomnę to Ci zabiorę.
A po medytacji podłączę się do bezalkoholowego źródła endorfin jednocześnie zasłużając na michę.
Jak zacznę jeść, to spróbuję
Wiem, jakie ilości jesteś w stanie pochłonąć. Widziałem na własne oczy
Póki co, żyję na jabłuszkach
I kefir. Moja suka go uwielbia.
Jak parę dni temu kupiłem se jakiegoś gotowca ze sklepu, to mi się potem glutaminian sodu godzinami odbijał.
Tej koleżance, o której pisałem, podrzucam coś od czasu do czasu. Jak akurat okazja się nadarzy.
Nie chcę, żeby wpitalała badziew a wiem, że nie ma czasu gotować. Za bardzo zarobiona jest.
Ja gotuję "hurtowo"
Wyłazi mi np 10l zupy.
To pakuję w słoiki. Przecież nie będę przez tydzień zarł tego samego :)
Ja robię tak - jeden ziemniak, jeden batat, dwie marchwie, wszystko kroję na grube fryty i na blachę do piekarnika, godzinka.
Potem do miseczki cztery łyżeczki greckiego jogurtu i jedna łyżeczka lenis ignis, zmieszać.
A potem upieczone warzywne fryty maczam w tym sosie i się nieprzyzwoicie obżeram :-))
Kiedyś chyba już to opowiadałem
W czasach akademickich leczo sobie robiliśmy z papryczek chilli.
Nierozwaźnie oko przetarłem. Bardzo tego żałowałem.
Ale kumpel, w trakcie ich krojenia, poszedł się wysikać. Żałował o niebo bardziej.
A chilli przy Red Savinach, to jest coś kopletnie nieporównywalnego.
Nie wiem jaki to był duży gar, ale ... w ojczyźnie red saviny, a oni lubią ostre jedzenie, przyjmuje się, że jeden strąk daje się do nadania odpowiedniej pikantności porcji 8 kg jedzenia. Jeden strąk to będzie tak 1/4 łyżeczki :-)))
Ostrzegałem -miksturę lenis ignis dawkuje się kroplami.
Koleżance dałem parę dni temu słoik zupy pomidorowej.
Pyta się mnie wczoraj: co to q.. za wścieklizna jest?
No cóż... dodałem do niej, do całego gara, odziubinkę sosu od Ciebie. Może 1/4 łyżeczki :)