Rodzina patchworkowa - potrzebne wsparcie od dziewczyn żyjących w takich związkach :)
Czy są tu szczęśliwi członkowie rodzin patchworkowych? Jakie są wasze bolączki a co Was trzyma w takich związkach? Ja od 2-3 lat jestem w takim właśnie związku....moje dziecko, jego dziecko i my. Mimo już ponad 30 lat na karku po raz pierwszy czułam, że trafiłam na tego jedynego. Przez długie miesiące tak właśnie było. Zakochanie, różowe okulary itp. W tym wszystkim całkiem dobrze odnalazły się dzieci, ponieważ szczęśliwi rodzice=szczęśliwe dzieci. Sytuacja lawinowo zaczęła się odwracać tuż po wspólnym zamieszkaniu. Kłótnie o porządki, autorytet, trzaskanie drzwiami. Wtedy okazało się, że jego dom przestał być muzeum, a jest zwyczajnie eksploatowany - dzieci bałaganią, brudzą, czasem niszczą, a nastoletnie dziecko ciężko "zaprogramować" aby zawsze przytakiwało dorosłemu czy było grzeczne. Często mam poczucie winy, że przeze mnie moje dziecko niszczy jego mieszkanie czy zakłóca spokój, który dotychczas miał przez większość czasu (własne dziecko w weekendy to przecież co innego). Czuję, że tkwimy w martwym punkcie od miesięcy, czy roku, a z czasem jest coraz gorzej. Wychodzimy z założenia, że trzeba się cieszyć chwilami szczęścia, których jest tak mało. Nauczyliśmy się udawać, że jest dobrze. Rozmawiamy, próbujemy, ale z naszej perspektywy wszystko i tak wraca do punktu wyjścia, więc machamy ręką. Mimo tego zawodu uczucia nie wygasły, nadal patrzę na niego jak na tego jedynego, jednak boli mnie, że praktycznie codziennie choć przez chwilę czuję się raniona, atakowana słownie, czuję, że go zawodzę tym, że się różnimy charakterami, sposobem wychowywania dzieci lub tym, że nie dajemy sobie już tego "powera" i szczęścia. Teraz dzień bez nieprzyjemnej wymiany zdań to sukces. Czy są tu kobiety z podobnym doświadczeniem? Które były na co dzień w takich związkach lub są nadal? Myślę, że jedynie osoba z takim doświadczeniem jest w stanie mnie naprowadzić czy taka jest szara rzeczywistość czy po prostu coś jest na rzeczy i wszystko zmierza ku końcowi, czego bardzo nie chcę, ale sama cudów nie zdziałam. Proszę o opinie tu lub może lepiej o maile do Was? :)