Re: Róża Wiatrów w Gdyni
Chciałam dołączyć i ja swoją opinie na temat Róży.
Wesele mieliśmy tam 23 sierpnia. Po takim czasie mogę na trzeźwo ocenić, co było tak a co nie tak, oraz co najważniejsze wiem już od gości jak oni widzieli to wszystko.
Sale wybraliśmy Admiralską, czyli tą największą, mieszczącą się na samej górze. Wygląd jest w niej w miarę stonowany, więc nie potrzeba większych upiększeń, sam widok z okna robi największe wrażenie.
Kierownictwo bardzo miłe i służące radą, szczególnie pani R.( przepraszam, ale nie mam głowy do nazwisk).
Jedzenie smaczne i urozmaicone, każdy powinien znaleźć to, co lubi. Wybraliśmy tańsze menu za 129 zł/os (ja miałam cenę jeszcze z 2007) i na 100 osób dokupiliśmy jeszcze 50 szt. mięsa i spokojnie wystarczyło. Niektórzy goście mówili, że gdy jedna część stołów dostała 2 danie to druga część już kończyła. Jest to możliwe gdyż było dużo gości. Koleżanka, która miała wcześniej tam wesele „niunieczka” robiła na ok. 80 osób i wyglądało to u niej troszkę sprawniej.
Poprawiny robiliśmy z założenia, że niektórzy goście są z daleka i wypadałoby ich na koniec pożegnać obiadem. Za cenę 45 zł dostaliśmy żurek, schabowego średniego i kilka ziemniaczków. Cena duża i nieduża, wiadomo to nie jest sala weselna gdzie od osoby biorą ok. 10 zł.
To wszystko z takich rzeczy, które przychodzą mi do głowy. Na koniec zostawiłam sobie obsługę, bo jest najważniejsza na weselu. Może i nie powinnam tego już pisać gdyż dopiero będę wybierać się do restauracji i wszystko wyjaśniać, ale siedzi to we mnie i wkurza za każdym razem jak o tym pomyślę.
Na wesele zostały przywiezione owoce w piątek. Kupowałam m.in. nektarynki, twarde jak woły by wytrzymały długo. Bardzo się zdziwiłam jak zobaczyłam na paterach zgniłe owoce w sobotę. Teraz pytanie czy dostałam stare owoce od nich, czy po prostu kelnerzy byli na tyle ślepi, że tego nie zauważyli przy układaniu owoców. Tak i tak nie dobrze.
Niestety nie miałam takiej osoby na weselu, która od początku do końca mogłaby wszystko kontrolować, co się dzieje na Sali. Rodzice zajmowali się gośćmi, świadkowie nami, więc kierownik Sali zdawał tylko nam relacje, co się dzieje i z nami się niby konsultował. Ufaliśmy mu we wszystkim, bo przecież bez sensu by było gdybym w kiecce latała po kuchni i wszystko sprawdzała. Zostaliśmy poinformowani w czasie wesela przez kierownika Sali, że jeden z gości zrobił awanturę na kuchni. Teraz już wiem, czemu była ta awantura i zrobił ją ojczym mojego męża. Ponoć nie działała klima. Drzwi przy parkiecie były często otwarte, bo na Sali było bardzo gorąco. Awantura ta była również o to, że niektórzy kelnerzy byli podpici. Nie sama jak to wyglądało u nas, gdyż byliśmy obsługiwani tylko przez kierownika Sali, ale z tego, co pamiętam z wesele koleżanki to od jednego z kelnerów było czuć alkohol. Więc przestrzegam by przy podpisywaniu umowy zawrzeć, że ma być trzeźwa sprawna obsługa.
Gdy wesele było bliżej końca kierownik Sali pytał nas młodych czy może liczyć na wódkę weselną dla kelnerów. Rozmawialiśmy wcześniej z kierowniczką i pytaliśmy się o to, czy możemy dać alkohol. Ona kategorycznie powiedziała nie i kazała dać nam pieniądze ok. 50 zł na kelnera. Taka też była moja odpowiedz do kierownika Sali. On jednak powiedział, że woli wódkę, a my na to przystaliśmy. Jak się dowiedziałam po weselu moja teściowa, która była przy rozmowie z kierowniczką, myśląca, że robi dobrze bez porozumienia się z nami, poszła do kierownika sali na początku wesela i dała dla każdego kelnera po 50 zł. Teraz do głowy przychodzi mi jedynie to, że kierownik Sali po prostu wymusił od nas ten alkohol. Śmieszną rzeczą jest to, że pytał się nas o to na weselu, na poprawinach, a alkohol wziął jak się pakowaliśmy po poprawinach do domu z jedzeniem. (tu już zaczyna mi działać wyobraźnia i podejrzewam inny powód, czemu on się mnie o to tyle razy pytał, ale o tym napisze na koniec)
Wesele weselem gdzie jest zabawa, a poprawiny to już inna rzecz. Chciałam by każdy na spokojnie bez muzyki mógł porozmawiać z rodziną. Zastrzegłam przed kelnerem głównym, że nie ma być podawana wódka do obiadu, dopiero później jak ja wyrażę na to zgodę. W barkach z boku były inne alkohole, a na stole wino, więc jak ktoś miał kaca to mógł go zaleczyć czymś innym. Oczywiście niektórzy goście nękali dalej, pytali gdzie jest wódka, ja nie raz musiałam wyjaśniać mojej rodzince, że będzie, ale później. Kelner chodził kilka razy do mnie i mnie o tym informował. W końcu uległam i powiedziałam, że niech już postawi tą wódkę. Kilka dni temu dowiedziałam się, że ów kelner, kelner główny, który tak świadczył nam cały czas, sprzedał gościom weselnym 3 butelki wódki. Wódka ta była wódką weselną ( z naszymi naklejkami). Sprzedał za 150 zł wódkę, która do niego nie należała, ( bo swoją dostał jak pisałam wcześniej przy pakowaniu). Przyniósł ją gościom po tym jak ja wyraziłam zgodę. Teraz już wiem, czemu mnie tak o tym wszystkim informował.
Jeśli chodzi o obsługę to mogę jeszcze podpowiedzieć, żebyście liczyli dokładnie alkohol, jaki przywozicie, jaki zostaje po weselu i jaki zabieracie do domu, dodatkowo policzcie puste butelki. Ja na 100 osób miałam 110 butelek, gdzie nie dawałam po weselu nikomu na drogę i dużo z tego jakoś się ulotniło.
Jeśli zależy wam na tym by nikt was nie oszukał, nic nie zostało przeoczone zawrzyjcie to w umowie. To nie jest tylko odnośnie Róży Wiatrów, bo jest pełno miejsc gdzie tak może być. Uff ulżyło mi …
0
0