Jak zwykle poszłam coś zjeść z moim chłopakiem. Nie mieliśmy dużo $$$, więc zamówiliśmy po daniu głównym. Dostaliśmy cudowne czekadełko: Capuccino z czerwonej papryki z puree z groszku, a do tego kosz ciepłych, świeżutkich bagietek i kosteczkę masła czosnkowego z ziołami, spruszonego ziarnistą solą morską. Cuuuudowne!
Mój chłopak zamówił łososia (bardzo smaczny, nigdy nie jedliśmy tak oryginalnie przyrządzonej ryby, smak nie do opisania), ja natomiast zamówiłam gładzicę na potrawce z bobu i groszku (leciutka, pyszna). Porcje nie duże, ale nie wyszliśmy głodni. Za to byliśmy bardzo usatysfakcjonowani smakowo. Wraz z napiwkiem zostawiliśmy w Sztuczce 100zł. Świetnie wydane pieniądze.
Poprosiłam kelnera aby uścisnął rękę szefowi kuchni. Na koniec dostaliśmy od Szefa mini deser - skruszony lód z jakimiś dwoma likierami, a na szczycie zmrożona cząstka pomarańczy. Niedługo zabieram tam Rodziców, bo już się stęskniłam za tym miejscem.