SOR to wielki skandal
Moja żona chorowała na raka trzustki. Miała protezę dróg żółciowych. Po 3 mieś od zabiegu poziom biliburiny zaczął się gwałtownie podnosić. Onkolog podejrzewał, że proteza się zatkała. Zaprzestał podawania chemii z tego powodu. Cztery tygodnie pod rząd kierował żonę do szpitala. Cztery razy odsyłali ją do do domu. A rak nie czekał!!!! Na oddziale SOR - RZEŹNIA. Chyba z założenia tego systemu wynika aby pacjenta maksymalnie upodlić. Zdarzało się, że czekaliśmy nawet 5 godzin aby lekarz z łaski swojej w ogóle żonę przyjął. Potem badania laboratoryne. Razem 12 godzin. Nie było żadnej katastrofy. Lekarze byli w gabinetach. Na moje pytanie ddlaczego tyle czekamy , przecież jestem tu ze śmiertelnie chorym człowiekiem dostałem odpowiedź, ze wszyscy tu są chorzy. Przez ten miesiąc odsyłania nas tam i z powrotem guz powiekszył się znacznie. Za piątym razem przyjęli żonę na chirurgię. Co się okazało? Proteza zatkana!!!! Przeszła ponowny zabieg. Już w domu po zabiegu zaczęła wymiotować krwią. Co się okazało? Proteza znowu zatkana bo zastosowano tańszą ale gorszą wersję. Już w innym szpitalu wykrwawiła się na smierć. Tam w ogóle nawet nie podjęli próby ratunku. Poczekali aż umrze.