Słaba zmiana.
Jestem po porodzie żony w wojewódzkim. Trafiliśmy na bardzo słabą zmianę (lek. Tylicki i położna Beata). Pani Beata mimo że się starała to welfronu nie mogła założyć ani w nadgarstek a w zgieciu lakciowym założyła wkuwajac się za piątym razem założyła go tak nieudolnie, że po chwili żonie popłynął struga krwi na łóżko i podłogę. Nietety pobrać krwi też się jej nie udało, ponieważ laboratorium odrzuciło jakość próbki i położna zdecydowało ponosić próbę pobrania krwi w trakcie skórczy partych. Cała akcją z wkuwaniem się w żyłe, czy biurokracją naliczylem okolo 25 podpisanych kartek przez żonę w trakcie skurczy czy takiem ogólnym brakiem zaintetesowania rodzacą, daje mizerny obraz personelu. Pracę położnej przy rodzącej można podsumować 3 razy badana na rozwarcie szyjki i ostatni kontakt na moją prośbę ,,odebranie dziecka jak pojawila się główka miedzy nogami. Porównując pracę położnej do poprzedniego porodu 3 lata wczesniej , gdzie położna była przez czas skorczy partych przy żonie i pomagała informując kiedy ma przeć itd...to ta jest ponizej krytyki. Lek. Na porodowce pojawił się raz , z podniesionym tonem, na pytania odpowiadał zdawkowo i jego poddenerwowanie się udzielalo. O