Ślub za granicą- zrób to sam
Mimo iż coraz częściej spotyka się pary, które biorą ślub za granicą to głównie korzystają one z biur pośredniczących ( chodzi mi bardziej o pary tej samej narodowości). Lecz są też osoby, które organizują takie imprezy samemu, wtedy każda nawet niewielka zmianka w Internecie na ten temat pomaga jej w jakiś sposób, bynajmniej mi pomogła, dlatego też chce się podzielić moimi spostrzeżeniami. Może powinnam zacząć od tego dlaczego zagranicą i dlaczego Wilno. Z mężem stwierdziliśmy że ten dzień będzie tylko dla nas i że będziemy robić co tam się podoba bez ograniczeń. Tak więc oznaczało to że bez rodzinki, jeżeli bez rodzinki to następne pytanie brzmiało gdzie?? Żeby nie czuli się urażeni brakiem zaproszenia trzeba było wybrać miejsce odległe od nich, tak więc poza granicami Polski. Jakie Państwo?? Na początku były Czechy ale trochę za daleko i za drogo a jeszcze myśl że to będzie zima, śnieg i przejazd przez góry tak więc pomysł upadł. Tak więc niech będzie Litwa/Wilno niedaleko, nigdy tam nie byliśmy to czemu nie. Po ustaleniu gdzie chcemy zadzwoniliśmy do konsulatu w Wilnie, w celu dowiedzenia się czy taka możliwość wzięcia ślubu istnieje, kobieta która tym się zajmowała stwierdziła że istnieje taka opcja. Powiedziała jakie papiery są nam potrzebne i wysłała dodatkowo Emila żeby o niczym nie zapomnieć (akty urodzenia, potwierdzenia że możemy się pobrać, ksera dowodów, opłaty jakie musimy uiścić po przybyciu do Wilna itp.). Trzy miesiące przed planowaną datą ślubu, która obejmowała tylko miesiąc bez żadnych konkretów co do dnia, zabraliśmy się do zbierania wszelkich dokumentów potrzebnych na tą okazję. Gdy już wszystko było skompletowane wysłaliśmy ksera pocztą polską do konsulatu ( było to trochę zaskakujące że nie musimy się stawić osobiście i dać oryginałów). Gdy dostaliśmy od nich potwierdzenie że uzyskali wszystkie dokumenty i że jest OK, ustalili nam datę ślubu oraz godzinę ( udało nam się załatwić dzień który chcieliśmy całe szczęście że konsul nie miał wtedy żadnego spotkania). Jedyna prośba z ich strony była taka że dzień przed zaślubinami mieliśmy się do nich zgłosić z oryginalnymi dokumentami i opłatą za USC. Następną rzeczą było załatwienie noclegu, to poszło gładko bo już wcześniej przeglądałam oferty i wiedziałam co chce. Wynajęliśmy domek drewniany praktycznie w centrum Wilna u Pani Edyty bardzo polecam. Z forum o Wilnie dowiedziałam się co warto zjeść i gdzie są fajne knajpki tak więc o imprezkę po ślubie raczej się nie martwiłam. Nawet kupiłam sobie przewodnik aby wyznaczyć trasę gdzie mogę zrobić fotki po ślubie taki mały plener . Co do takich szczegółów jak obrączki, ubranie, jazda w śnieżycy itp. to nie będę się rozpisywać . Jedynie wspomnę o ceremonii ślubnej i lekko o przygotowaniach. Makijaż robiłam sama co do fryzury to poszłam do fryzjera pierwszego lepszego salonu i pokazałam co chce mieć nawet mogę stwierdzić że mi się podobał efekt końcowy (mimo że babki udawały że nie znają polskiego a po angielsku tylko jedna coś umiała a pod koniec już rozmawialiśmy po Polsku). Co do ceremonii miała być na 15:00 oczywiście przez ustawiania kamery na małym stołku (trochę nam to zajęło )wszystko się opóźniło a efektem końcowym z kamery było to że jak wstawaliśmy to naszych głów nie obejmował kadr . Jedna moja uwaga jak bierzecie ślub cywilny to powtórzcie sobie chociaż raz regułkę ja tego nie zrobiłam i wpadka mała była .Po ceremonii i po szampanie jak praktyczne już mieliśmy się rozchodzić przyszedł koleś z magnetofonem i puścił marsz Meldensona . I tak zakończył się nasz ślub. Mogę jeszcze wspomnieć o mostku zakochanych na Wileńce gdzie zawiesza się kłódki a klucze wyrzuca do rzeczki fajna sprawa.No a teraz czeka mnie śłub kościelny w 2010. I na tym zakończę. Wszystkim którzy mają takie same plany wzięcia ślubu zagranicą życzę powodzenia.
P.s Polecam Wilno każdemu , ale tylko latem

P.s Polecam Wilno każdemu , ale tylko latem
