Sopockie Referendum
SOPOCKIE REFERENDUM
- TO NIE JEST WYDARZENIE LOKALNE!
Zbliża się referendum w sprawie odwołania Prezydenta Miasta Sopotu. Już 17 maja Sopocianie
zadecydują, czy Jacek Karnowski pozostanie na prezydenckim stolcu czy też będzie musiał
się z nim pożegnać. Media ukazują to referendum jako wydarzenie lokalne, odnoszące
się jedynie do Sopotu. Rzeczywiście to referendum jest bardzo ważne dla tego miasta, ale
ogromnie ważne jest także dla całej Polski. Nie waham się nazwać sopockiego referendum
wydarzeniem historycznym.
Wydarzenia historyczne raczej omijały Sopot. Działy się często w sąsiednich miastach,
przede wszystkim w Gdańsku, niekiedy w Gdyni. Sopot był raczej spokojnym kurortem, miastem
wypoczynku, rozrywki i generalnie "luzu". Było tak do roku 2008, do czasu ujawnienia "afery sopockiej" poprzez
publikację treści rozmowy Julkego z Karnowskim. Nie będę tu rozstrzygał tego czy Jacek Karnowski
popełnił przestępstwo czy nie, bo to nie moja rola. Chciałbym tylko stwierdzić, ponad wszelką
wątpliwość, że "taśma Julkego" zawierała typową rozmowę dwóch gangsterów, dwóch mafiosów (może
raczej chłopców na posyłki u mafiosów). Chodzi mi o sam ton rozmowy, sam jej klimat. Tego nie da się
sfałszować. Prawdą jest, że dzięki współczesnej technice, treść nagrania da się zmontować, sfałszować.
Jednak można to zrobić tylko z treścią, ale nie da się sfałszować gangsterskiej atmosfery,
która aż biła z tej rozmowy.
Prezydentowi Karnowskiemu postawiono zarzuty. Jeśli chodzi o odpowiedzialność karną, to do zapadnięcia
prawomocnego wyroku, ma prawo uważać się za niewinnego. Jednak politycy ponoszą także odpowiedzialność
polityczną. W normalnym kraju, samo ujawnienie rozmowy, przeprowadzonej w takim stylu, oznaczałoby
ostracyzm i dożywotnią polityczną dyskwalifikację dla obu osób - Julkego i Karnowskiego, nawet gdyby
nikomu nie udowodniono ostatecznie przestępstwa. Jednak w postkomunistycznej Polsce takie pojęcie jak
odpowiedzialność polityczna praktycznie nie istnieje. Prezydent Karnowski nie zrezygnował ani po ujawnieniu
rozmowy w mediach, ani nawet po postawieniu mu zarzutów przez prokuraturę.
Prezydent Sopotu nie miał na tyle honoru, aby zrezygnować z pełnienia funkcji. W związku z tym społeczeństwo musi
ponosić koszty referendum. Jak mówi stare przysłowie - nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Tak jest
w tym wypadku. Dzięki temu uporowi prezydenta Sopotu, mieszkańcy tego miasta mają okazję rozpocząć w
Polsce oddolną walkę z korupcją. Mają też okazję zacząć proces naprawy kraju. Mogą pokazać, że w końcu
politycy zaczną być rozliczani za swoje złe postępowanie. To może być początek prawdziwej oddolnej rewolucji.
Natomiast z przerażeniem myślę o drugiej możliwości, ale wierzę, że do tego nie dojdzie.
Jeśli Sopocianie
zagłosowaliby za pozostaniem Jacka Karnowskiego na stanowisku prezydenta Sopotu, to byłby sygnał
dla wszystkich polskich polityków, nie tylko samorządowych - "hulaj dusza, piekła nie ma". W ten sposób
na długo utrwaliłaby się całkowita bezkarność i nieodpowiedzialność polityków. Mam wielką nadzieję, że
to jedynie teoretyczna możliwość. Gdyby tak się stało, to byłby to wielki wstyd dla tego miasta i jego mieszkańców.
Hańbę tą trudno byłoby zmyć przez długie lata.
Mam nadzieję, że Sopocianie nie skompromitują się przed całym krajem i podejmą decyzję pożyteczną
zarówno dal ich miasta jak i dla całego kraju. Skutki decyzji, podjętej w referendum będą odczuwalne przez długie
lata zarówno w Sopocie jak i w życiu politycznym Polski. To będzie naprawdę historyczne wydarzenie.
Klaudiusz Wesołek
http://www.geocities.com/klaudiuszwesolek/sopot.html
- TO NIE JEST WYDARZENIE LOKALNE!
Zbliża się referendum w sprawie odwołania Prezydenta Miasta Sopotu. Już 17 maja Sopocianie
zadecydują, czy Jacek Karnowski pozostanie na prezydenckim stolcu czy też będzie musiał
się z nim pożegnać. Media ukazują to referendum jako wydarzenie lokalne, odnoszące
się jedynie do Sopotu. Rzeczywiście to referendum jest bardzo ważne dla tego miasta, ale
ogromnie ważne jest także dla całej Polski. Nie waham się nazwać sopockiego referendum
wydarzeniem historycznym.
Wydarzenia historyczne raczej omijały Sopot. Działy się często w sąsiednich miastach,
przede wszystkim w Gdańsku, niekiedy w Gdyni. Sopot był raczej spokojnym kurortem, miastem
wypoczynku, rozrywki i generalnie "luzu". Było tak do roku 2008, do czasu ujawnienia "afery sopockiej" poprzez
publikację treści rozmowy Julkego z Karnowskim. Nie będę tu rozstrzygał tego czy Jacek Karnowski
popełnił przestępstwo czy nie, bo to nie moja rola. Chciałbym tylko stwierdzić, ponad wszelką
wątpliwość, że "taśma Julkego" zawierała typową rozmowę dwóch gangsterów, dwóch mafiosów (może
raczej chłopców na posyłki u mafiosów). Chodzi mi o sam ton rozmowy, sam jej klimat. Tego nie da się
sfałszować. Prawdą jest, że dzięki współczesnej technice, treść nagrania da się zmontować, sfałszować.
Jednak można to zrobić tylko z treścią, ale nie da się sfałszować gangsterskiej atmosfery,
która aż biła z tej rozmowy.
Prezydentowi Karnowskiemu postawiono zarzuty. Jeśli chodzi o odpowiedzialność karną, to do zapadnięcia
prawomocnego wyroku, ma prawo uważać się za niewinnego. Jednak politycy ponoszą także odpowiedzialność
polityczną. W normalnym kraju, samo ujawnienie rozmowy, przeprowadzonej w takim stylu, oznaczałoby
ostracyzm i dożywotnią polityczną dyskwalifikację dla obu osób - Julkego i Karnowskiego, nawet gdyby
nikomu nie udowodniono ostatecznie przestępstwa. Jednak w postkomunistycznej Polsce takie pojęcie jak
odpowiedzialność polityczna praktycznie nie istnieje. Prezydent Karnowski nie zrezygnował ani po ujawnieniu
rozmowy w mediach, ani nawet po postawieniu mu zarzutów przez prokuraturę.
Prezydent Sopotu nie miał na tyle honoru, aby zrezygnować z pełnienia funkcji. W związku z tym społeczeństwo musi
ponosić koszty referendum. Jak mówi stare przysłowie - nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło! Tak jest
w tym wypadku. Dzięki temu uporowi prezydenta Sopotu, mieszkańcy tego miasta mają okazję rozpocząć w
Polsce oddolną walkę z korupcją. Mają też okazję zacząć proces naprawy kraju. Mogą pokazać, że w końcu
politycy zaczną być rozliczani za swoje złe postępowanie. To może być początek prawdziwej oddolnej rewolucji.
Natomiast z przerażeniem myślę o drugiej możliwości, ale wierzę, że do tego nie dojdzie.
Jeśli Sopocianie
zagłosowaliby za pozostaniem Jacka Karnowskiego na stanowisku prezydenta Sopotu, to byłby sygnał
dla wszystkich polskich polityków, nie tylko samorządowych - "hulaj dusza, piekła nie ma". W ten sposób
na długo utrwaliłaby się całkowita bezkarność i nieodpowiedzialność polityków. Mam wielką nadzieję, że
to jedynie teoretyczna możliwość. Gdyby tak się stało, to byłby to wielki wstyd dla tego miasta i jego mieszkańców.
Hańbę tą trudno byłoby zmyć przez długie lata.
Mam nadzieję, że Sopocianie nie skompromitują się przed całym krajem i podejmą decyzję pożyteczną
zarówno dal ich miasta jak i dla całego kraju. Skutki decyzji, podjętej w referendum będą odczuwalne przez długie
lata zarówno w Sopocie jak i w życiu politycznym Polski. To będzie naprawdę historyczne wydarzenie.
Klaudiusz Wesołek
http://www.geocities.com/klaudiuszwesolek/sopot.html