Szkoda, że ten dzień tak szybko minął...
Hej!
U mnie też już po... I muszę Wam powiedzieć, że jedyne czego żałuję to to, że ten dzień trwał tak krótko...
Informacje na temat mojego ślubu 25.06.2010 niewiele Wam pomogą - odbył się w Niemczech.
Ale 3 lipca robiłam w Gdańsku poprawiny dla polskiej rodziny i tu muszę zdecydowanie polecić Tawernę Mestwin - przemiła obsługa, właścicielka bardzo pomocna, jedzenie pyszne i w dużych ilościach (zdecydowałam się na tzw. biesiadę, czyli różne rodzaje mięs i przystawek serwowane na półmiskach, z których każdy brał co i ile chciał), a ceny raczej umiarkowane. Najpierw miałam obiad dla rodziny (na niecałe 30 osób), a wieczorem w tym samym miejscu imprezę dla przyjaciół (około 50 osób) i obie części były bardzo udane.
Trochę problemów miałam z fryzjerem - salon Kaskada (chyba tak się nazywa) na Bergiela 2 (5 Wzgórz). Umówiona byłam na 8 rano, a o 7.40 dostałam SMSa, że z powodu choroby fryzjerki muszą odwołać wizytę. Ale poszłam do salonu i tak długo marudziłam, że w końcu fryzjerka zaproponowała, żebym do niej do domu przyjechała. Pojechałam, fryzurę mi zrobiła, ale przez kręcenie lokówką a nie na wałki nie była tak trwała, żeby opłacało się z nią spać i mieć jeszcze na drugi dzień. No i sporo czasu straciłam...
Jeśli chodzi o tort - mile zaskoczyła mnie cukiernia Pellowski na Długiej. Musiałam go co prawda sama odebrać (bo z rozpędu i stresu przedślubnego zapomniałam dowiedzieć się o warunki dostawy), ale był pyszny, wyglądał tak jak miał i kosztował mniej niż Sowy i inne Haffnery. Smak - delicja truskawkowa, w sam raz na upał.
To na wieczór, bo dla rodziny po obiedzie miałam tort lodowy. Jeszcze bardziej w sam raz na upał ;-)

Makijaż robiłam sobie sama. Kiedyś był tu wątek dotyczący takich cieni do powiek "naklejanych" z gąbeczki, którą się przyciska na 4 sekundy do powieki (dostępne w Sephorze). Polecam! Trzeba minimum wprawy - ja przed ślubem 2 razy sobie to nałożyłam na próbę - i błyskawiczny, trójkolorowy, trwały makijaż gotowy. Bardzo mi się przydał, bo przez zabawę z fryzjerką na wizażystkę nie miałabym zupełnie czasu...
DJa nie miałam. Pobawiłam się przez parę dni i sama zrobiłam sobie składankę muzyki do tańca (na zasadzie 5-6 utworów szybkich - 1-2 wolne i tak dalej). I tak naprawdę, jak goście chcą się bawić, to i bez DJa czy zespołu się da.
Plener - jak będę miała jakieś zdjęcia to się pochwalę i wydam opinię na temat fotografa ;-), ale odbiorę je dopiero pod koniec lipca, jak znów będę w Polsce. Na razie zamieszczam te, które rodzina robiła.
Ogólnie rzecz biorąc, i sam ślub w Niemczech, i poprawiny w Polsce miałam bardzo udane. I bardzo się cieszę, że miałam aż dwie imprezy, bo pierwsza zostawiła duży niedosyt. Naprawdę, dziewczyny- cieszcie się każdą chwilą przygotowań i oczekiwania, bo potem ten dzień mija w mgnieniu oka i aż żal, że już po wszystkim...
Oczywiście, zaczyna się następny piękny etap, czyli Życie W Małżeństwie... Ale takich imprez na naszą cześć raczej już nie będzie ;-)

U mnie też już po... I muszę Wam powiedzieć, że jedyne czego żałuję to to, że ten dzień trwał tak krótko...
Informacje na temat mojego ślubu 25.06.2010 niewiele Wam pomogą - odbył się w Niemczech.
Ale 3 lipca robiłam w Gdańsku poprawiny dla polskiej rodziny i tu muszę zdecydowanie polecić Tawernę Mestwin - przemiła obsługa, właścicielka bardzo pomocna, jedzenie pyszne i w dużych ilościach (zdecydowałam się na tzw. biesiadę, czyli różne rodzaje mięs i przystawek serwowane na półmiskach, z których każdy brał co i ile chciał), a ceny raczej umiarkowane. Najpierw miałam obiad dla rodziny (na niecałe 30 osób), a wieczorem w tym samym miejscu imprezę dla przyjaciół (około 50 osób) i obie części były bardzo udane.
Trochę problemów miałam z fryzjerem - salon Kaskada (chyba tak się nazywa) na Bergiela 2 (5 Wzgórz). Umówiona byłam na 8 rano, a o 7.40 dostałam SMSa, że z powodu choroby fryzjerki muszą odwołać wizytę. Ale poszłam do salonu i tak długo marudziłam, że w końcu fryzjerka zaproponowała, żebym do niej do domu przyjechała. Pojechałam, fryzurę mi zrobiła, ale przez kręcenie lokówką a nie na wałki nie była tak trwała, żeby opłacało się z nią spać i mieć jeszcze na drugi dzień. No i sporo czasu straciłam...
Jeśli chodzi o tort - mile zaskoczyła mnie cukiernia Pellowski na Długiej. Musiałam go co prawda sama odebrać (bo z rozpędu i stresu przedślubnego zapomniałam dowiedzieć się o warunki dostawy), ale był pyszny, wyglądał tak jak miał i kosztował mniej niż Sowy i inne Haffnery. Smak - delicja truskawkowa, w sam raz na upał.
To na wieczór, bo dla rodziny po obiedzie miałam tort lodowy. Jeszcze bardziej w sam raz na upał ;-)

Makijaż robiłam sobie sama. Kiedyś był tu wątek dotyczący takich cieni do powiek "naklejanych" z gąbeczki, którą się przyciska na 4 sekundy do powieki (dostępne w Sephorze). Polecam! Trzeba minimum wprawy - ja przed ślubem 2 razy sobie to nałożyłam na próbę - i błyskawiczny, trójkolorowy, trwały makijaż gotowy. Bardzo mi się przydał, bo przez zabawę z fryzjerką na wizażystkę nie miałabym zupełnie czasu...
DJa nie miałam. Pobawiłam się przez parę dni i sama zrobiłam sobie składankę muzyki do tańca (na zasadzie 5-6 utworów szybkich - 1-2 wolne i tak dalej). I tak naprawdę, jak goście chcą się bawić, to i bez DJa czy zespołu się da.
Plener - jak będę miała jakieś zdjęcia to się pochwalę i wydam opinię na temat fotografa ;-), ale odbiorę je dopiero pod koniec lipca, jak znów będę w Polsce. Na razie zamieszczam te, które rodzina robiła.
Ogólnie rzecz biorąc, i sam ślub w Niemczech, i poprawiny w Polsce miałam bardzo udane. I bardzo się cieszę, że miałam aż dwie imprezy, bo pierwsza zostawiła duży niedosyt. Naprawdę, dziewczyny- cieszcie się każdą chwilą przygotowań i oczekiwania, bo potem ten dzień mija w mgnieniu oka i aż żal, że już po wszystkim...
Oczywiście, zaczyna się następny piękny etap, czyli Życie W Małżeństwie... Ale takich imprez na naszą cześć raczej już nie będzie ;-)
