Re: RODZILIŚMY W WEJHEROWIE I CHODZILIŚMY DO SZKOŁY RODZENIA
Szczypiorki - jestem w szoku!
Też chodziłam do tej szkoły, tylko do innej położnej (do p. Beaty Korcz). Zajęcia skończyły się w zeszłym tygodniu, wspominam je super:
- za każdym razem 45-50 minut ćwiczeń fizycznych wraz z opisem do czego, do jakiej fazy porodu się przydają
- potem wykłady, lubiłam sposób mówienia tej pani, bo nie przynudzała, nie było mówienia o pierdołach, jak mówiła o fazach porodu to wszystko pokazywała na modelu miednicy i noworodka
- kąpanie dziecka przećwiczone na modelu noworodka, w wanience i wodzie, przećwiczyliśmy też przewijanie itp.
- zawsze można było zadać dodatkowe pytania na zajęciach albo po nich, jeśli to było coś intymnego
- odbierała telefony
- jak raz zdarzyło się że z mężem nie mogliśmy przyjść na zajęcia, to za darmo(!!!) przyjechała w następnym tygodniu szybciej i poświęciła nam godzinę przed zajęciami, żebyśmy mogli nadrobić materiał!!!
- już na pierwszych zajęciach zwiedziliśmy oddział, zobaczyliśmy jak wygląda sala porodowa, pani pokazała nam jak działają wszystkie sprzęty - już samo zaznajomienie się z salą dało mi komfort psychiczny;)
- były wizyty przedstawicieli firm farmaceutycznych, owszem, zostaliśmy o nich uprzedzeni na samym początku, bo to oni po części sponsorują tą szkołę - więc po prostu wysłuchaliśmy, a potem były wykłady prowadzone przez położną. A od przedstawicieli i od położnej dostaliśmy masę gratisów, broszurek i materiałów - kto chce to skorzysta, kto nie chce to wyrzuci. Nikt nas do niczego nie namawiał.
No ja te zajęcia wspominam super, mąż też dużo z nich wyniósł. Ale tak jak mówię, my mieliśmy zajęcia z inną położną:)
0
0