Szpital na Zaspie
Jestem ciekawa Państwa opinii , sugestii oraz historii związanych z pobytem na izbie przyjęć w w/w szpitalu.
To , co przeżyła moja znajoma (dodam miała skierowanie do szpitala od lekarza pierwszego kontaktu ) to woła o pomstę do nieba.Nie dość , że była ignorowana przez lekarza i traktowana jak zło konieczne , przesiedziała na twardej ławce(sic!) 12 godzin to na koniec zmuszono ją wręcz do podpisania dobrowolnej rezygnacji z dalszej hospitalizacji i badań ! Lekarka tłumaczyła , iż nie ma wolnych miejsc na oddziale i nie może jej przyjąć ale też nie może w wypisie umieścić takiej adnotacji , że szpital nie może pacjentki przyjąć na oddział z braku miejsc.I normą jest , że "pacjent dobrowolnie rezygnuje z dalszego leczenia" co jest jawną kpiną , nieprawdą !
Wprawdzie wykonano jej kilka badań (EKG , prześwietlenie płuc , badanie krwi , kroplówka ) ale wyniki te nie dały odpowiedzi na pytanie co jej dolega i konieczna byłaby dalsza diagnostyka .Lekarka lakonicznie stwierdziła , że chciałaby jeszcze poobserwować pacjentkę ( ale w jakich warunkach? skoro brak miejsc? ) i niech sobie pacjentka posiedzi kolejnych kilka-kilkanaście godzin na twardym krześle.
Co myślicie o takich praktykach szpitalnych? czy spotkaliście się kiedykolwiek z podobnymi przypadkami?Bardzo proszę o rzetelne opinie .Pozdrawiam
To , co przeżyła moja znajoma (dodam miała skierowanie do szpitala od lekarza pierwszego kontaktu ) to woła o pomstę do nieba.Nie dość , że była ignorowana przez lekarza i traktowana jak zło konieczne , przesiedziała na twardej ławce(sic!) 12 godzin to na koniec zmuszono ją wręcz do podpisania dobrowolnej rezygnacji z dalszej hospitalizacji i badań ! Lekarka tłumaczyła , iż nie ma wolnych miejsc na oddziale i nie może jej przyjąć ale też nie może w wypisie umieścić takiej adnotacji , że szpital nie może pacjentki przyjąć na oddział z braku miejsc.I normą jest , że "pacjent dobrowolnie rezygnuje z dalszego leczenia" co jest jawną kpiną , nieprawdą !
Wprawdzie wykonano jej kilka badań (EKG , prześwietlenie płuc , badanie krwi , kroplówka ) ale wyniki te nie dały odpowiedzi na pytanie co jej dolega i konieczna byłaby dalsza diagnostyka .Lekarka lakonicznie stwierdziła , że chciałaby jeszcze poobserwować pacjentkę ( ale w jakich warunkach? skoro brak miejsc? ) i niech sobie pacjentka posiedzi kolejnych kilka-kilkanaście godzin na twardym krześle.
Co myślicie o takich praktykach szpitalnych? czy spotkaliście się kiedykolwiek z podobnymi przypadkami?Bardzo proszę o rzetelne opinie .Pozdrawiam