Byliśmy tam z żoną i mają lekkiego pecha, że miałem okazję jadać pad thaia w Bangkoku oraz inne specjały stricte tajskie. W każdym razie zupy jeszcze są ok, kalmary też, tylko po co tyle sałaty? Ale pad thai z marchwią, sałatką z pomidorów i posypką z posiekanych orzeszków ziemnych niczym suszona cebula na zapiekance to jakaś kompletna pomyłka. Pomijam, że podali go bez szczypiorku i limonki. Już nie mówię o dziewczynie która przyniosła nam ciepłą Finlandię w...szklankach do szkockiej. Ale była miła. W każdym razie kolejna polska ściema a la Azja. Z żadnym tam południowoazjatyckim wystrojem jak ktoś wcześniej opiewał. Ot krzesełka z wikliny jak w lepszej knajpce w średnim mieście.