Toscana - bardzo nam przykro
Rezerwujesz stolik, zapraszasz znajomych. O dziwo, zarezerwowany stolik czeka. Potem juz standard. Naburmuszona kelnerka podaje karty i przyjmuje zamówienie. Zamawiasz napoje. Czekasz 15 minut. Widzisz, że ludzie przy drugim stoliku cekają na swoje 25 minut. Ha, dobrze im tak. Potem po kolejnych 30 minutach dostajesz przystawki. Na dania glowne czekasz godzinę od chwili zlożenia zamówienia. Boże, myślisz, szkoda, że w tym lokalu jest tylko kilka stolików, bo czekałbyś 2 godziny. Grunt, że kelenerka coraz bardziej naburmuszona. Otrzymujesz: penne mari e monti (trochę makaronu penne z dwiema krewetkami) za jedyne 34 zeta, carpaccio z polędwicy (robi się ze świeżej soczystej poledwicya nie z suchej wyleżałej w lodówce szynki nawet jeśli to szynka parmeńska) trzy plasterki za jedyne 24 zet oraz mule w liczbie niestandardowej 0,5 kg (normalnie robi się z paczki kilogramowej) za - uwaga, uwaga - jedyne 45 zl (w tzw. warszawce mule w każdej knajpie w czwartki i piatki kosztuja 29 złotych za porcje dwa razy większą). Przyjdź do nich drugi raz! Malo, drogo i długo. Czy oni byli kidykolwiek w Toskani? Hm, mogli nie być, inaczej zrozumieliby różnicę