Pierwszy raz wybrałem się do dr. Mieczykowskiego i był to ostatni raz. Miałem uraz stopy który chciałem skonsultować ale głównym powodem wizyty były dolegliwości kolan. Liczyłem, że w prywatnej przychodni zostsnę poważnie potraktowany i zajmą się mną fachowcy. Złudzenie prysło zaraz po wejściu. Miałem sobie wybrać 1 dolegliwość bo tak się umówił z szefem jakby mnie to obchodziło. Stopę "zbadał" telemetrycznie nie ruszając zza biurka i odmówił zajęcia się kolanami. Miałem się zarejestrować na kolejną wizytę. To jakaś kpina? 2-3 minuty w gabinecie bez sensu i do widzenia?. Szkoda czasu i pieniędzy na wizyty w Enel -medzie skoro zatrudniają lekarzy za karę albo szef im tak karze.