Urodziłam :)
No i jestem z Wami :)
Dopiero wczoraj wróciłam do domu ze szpitala, ponieważ malutka miała żółtaczkę i dwa dni musiala być naświetlana, to był dla mnie koszmar.
Najważniesze, ze obie dochodzimy do siebie i jest coraz lepiej.
Majka urodziała się 6 marca o 9:35, ważyła 3290 i mierzyła 54 cm, dostała także 10 punktow.
Poród postępował bardzo powoli i bardzo się nameczylam, na kilka godzin przed finiszem byłam już wykończona i na 9-tym cm rozwarcia podali mi Oksytocynę, bo myśleli, że nie bedę miała sił na wypchnięcie małej, więc chcieli przyspieszyć końcówkę akcji.
W ostateczności mieliśmy poród rodzinny, chociaż mąż wcześniej zaklinał się, że nie chce zostać na porodówce i ogladać tej akcji, ale wyszło zupełnie inaczej i to było dla mnie bardzo ważne, został ze mną i był do samego końca, odcinał pepowię i bardzo mnie wspierał podczas porodu.
Rodziłam w Wejherowie i spodziewałam się czegoś lepszego.
Warunki ok, ale w toaletach (wszędzie) brak mydła w płynie, papieru toaletowego i ręcznikow papierowych, czyli wszystkich środków higienicznych, jeśli chodzi o personel, to bywało róznie, zależy jaka zmiana, były położne i lekarze jak anioły a były i diabły z piekła rodem.
Gdy trafiłam na porodówkę ze skierowaniem od lekarza na podanie mi Oksytocyny, to połonza stwierdziła, ze sama muszę sobie poradzić i nie poda mi kroplówki, powiedziała też, że zawsze są problemy z pierworódkami i muszę się pomęczyć, bo nic w życiu nie przychodzi łatwo, a jeśli myślę, że urodzę dziecko w ciagu godziny to się mylę.
Naszczęsie pozniej trafiłam na drugą zmianę i jednocześnie na połozną anioła, bardzo mi pomogła i dzięki niej urodziałm sieami natury, gdyby nie ona kto wie jak to by się skończyło. Bardzo jej dziękuję i składam ukłon.
To tyle tak na szybko :))
Dopiero wczoraj wróciłam do domu ze szpitala, ponieważ malutka miała żółtaczkę i dwa dni musiala być naświetlana, to był dla mnie koszmar.
Najważniesze, ze obie dochodzimy do siebie i jest coraz lepiej.
Majka urodziała się 6 marca o 9:35, ważyła 3290 i mierzyła 54 cm, dostała także 10 punktow.
Poród postępował bardzo powoli i bardzo się nameczylam, na kilka godzin przed finiszem byłam już wykończona i na 9-tym cm rozwarcia podali mi Oksytocynę, bo myśleli, że nie bedę miała sił na wypchnięcie małej, więc chcieli przyspieszyć końcówkę akcji.
W ostateczności mieliśmy poród rodzinny, chociaż mąż wcześniej zaklinał się, że nie chce zostać na porodówce i ogladać tej akcji, ale wyszło zupełnie inaczej i to było dla mnie bardzo ważne, został ze mną i był do samego końca, odcinał pepowię i bardzo mnie wspierał podczas porodu.
Rodziłam w Wejherowie i spodziewałam się czegoś lepszego.
Warunki ok, ale w toaletach (wszędzie) brak mydła w płynie, papieru toaletowego i ręcznikow papierowych, czyli wszystkich środków higienicznych, jeśli chodzi o personel, to bywało róznie, zależy jaka zmiana, były położne i lekarze jak anioły a były i diabły z piekła rodem.
Gdy trafiłam na porodówkę ze skierowaniem od lekarza na podanie mi Oksytocyny, to połonza stwierdziła, ze sama muszę sobie poradzić i nie poda mi kroplówki, powiedziała też, że zawsze są problemy z pierworódkami i muszę się pomęczyć, bo nic w życiu nie przychodzi łatwo, a jeśli myślę, że urodzę dziecko w ciagu godziny to się mylę.
Naszczęsie pozniej trafiłam na drugą zmianę i jednocześnie na połozną anioła, bardzo mi pomogła i dzięki niej urodziałm sieami natury, gdyby nie ona kto wie jak to by się skończyło. Bardzo jej dziękuję i składam ukłon.
To tyle tak na szybko :))