Wypadki komunikacyjne bolszewickiej władzy II PRL
Bolszewicka władza w II PRL postępuje zgodnie z zasadą opisana w powieści Orwella pt. Folwark Zwierzęcy. Zgodnie z zasadą opisaną w powieści Polska to ich własność, a samych bolszewickich funkcjonariuszy nie obowiązują żadne reguły, w tym reguły dotyczące praw fizyki. Dlatego tez pisowscy bolszewicy nader często popadają w konflikt z tymi prawami.
I tak, prezydent z nadania bolszewickiego, Kaczyński Lech, prezydent, który ginął trzy razy w końcu zmierzył się skutecznie z prawami fizyki. Udało mu się w locie do Tbilisi, udało mu się na przełęczy w Kaukazie, aż w końcu spróbował szczęścia w smoleńskim błocie. Tym razem jednak lądowanie wbrew zasadom obowiązującym w lotnictwie pociągnęło za sobą smierć jego samego, ale także niestety 95 pozostałych osób, które wcale nie miały ochoty na udział w zabawie, która bardziej przypominała rosyjską ruletkę niż oficjalny wyjazd głowy państwa.
Następny bolszewik, którego nie imają się zasady fizyki to jakiś pan dooooooda, ten od doooopy Dody. Podczas wycieczki na turniej narciarski, w którym brał udział z racji pełnionego stanowiska prezydenta, w pier dolił się do rowu, ponieważ opona jego limuzyny powiedziała "dość", wbrew temu, co uważali jego serwismeni.
I tak dochodzimy do zdarzenia z udziałem ministra wojny, Pana Macierewicza Antoniego. On także postanowił wziąć udział w wypadku komunikacyjnym.
I tak, prezydent z nadania bolszewickiego, Kaczyński Lech, prezydent, który ginął trzy razy w końcu zmierzył się skutecznie z prawami fizyki. Udało mu się w locie do Tbilisi, udało mu się na przełęczy w Kaukazie, aż w końcu spróbował szczęścia w smoleńskim błocie. Tym razem jednak lądowanie wbrew zasadom obowiązującym w lotnictwie pociągnęło za sobą smierć jego samego, ale także niestety 95 pozostałych osób, które wcale nie miały ochoty na udział w zabawie, która bardziej przypominała rosyjską ruletkę niż oficjalny wyjazd głowy państwa.
Następny bolszewik, którego nie imają się zasady fizyki to jakiś pan dooooooda, ten od doooopy Dody. Podczas wycieczki na turniej narciarski, w którym brał udział z racji pełnionego stanowiska prezydenta, w pier dolił się do rowu, ponieważ opona jego limuzyny powiedziała "dość", wbrew temu, co uważali jego serwismeni.
I tak dochodzimy do zdarzenia z udziałem ministra wojny, Pana Macierewicza Antoniego. On także postanowił wziąć udział w wypadku komunikacyjnym.