Mamy końcówkę roku i szpital ma już wykorzystane limity z NFZ ale zabieg u mamy wykonał.W czwartek mama poszła do szpitala i nie było źle na sali była jeszcze jedna pani a w sali obok jakiś pan.Przez cały dzień nic nie mogła jeść jak to przed kolanoskopią.W piątek zabrano mamę na zabieg.Również w piątek zostali wypisani w/w towarzysze z oddziału.Po zabiegu od godziny 14tej aż do mojego przyjazdu w sobotę nikt się mamą nie interesował.Na piętrze nie było nikogo!!Ani jednej pielęgniarki!!W piątek również mama nie mogła nic jeść na wypadek krwawienia-dlatego została w szpitalu.Dobrze,że kobieta przed 60tką po 2 dniach głodówki miała tyle siły by dojść piętro wyżej na oddział kardiologiczny w momencie gdy potrzebowała pomocy pięlęgniarki.W sobotę rano przyjechałem po mamę na godz.9tą.Na bramie usłyszałem,że żeby wjechać muszę mieć wypis.W deszczu udałem się na oddział,na piętrze nikogo nie znalazłem,piętro wyżej na szczęście tętniło życie i udało się znaleźć lekarza i odebrać wypis.Na pytanie dlaczego piętro niżej zostawiono samą!!pacjętkę usłyszałem,że to jest problem wielu szpitali w polsce.Z mokrym wypisem udało mi się wjechać na teren szpitala i zakończyć tę niebezpieczną przygodę