Poszłam z 7 tygodniowym kociakiem, który przelewał się przez ręce, nie reagował na bodźce, ślinił się i miał drgawki. Pani weterynarz osłuchała go, stwierdziła, że reaguje na światło (nawet ja widziałam, że jest inaczej), podała relanium twierdząc, że ma prawdopodobnie padaczkę i wysłała mnie do domu, abym go obserwowała i w razie kolejnego napadu podała relanium. Skasowała 50 zł.

Na szczęście dla kociaka poszłam do innej lecznicy, gdzie okazało się, że ma ciężkie zatrucie toksynami.

Reasumując:
- nie przeprowadzono badań
- błędnie odczytano symptomy (reakcja na światło)
- postawiono złą diagnozę