Re: Zetjot pisze na swoim szalonym blogu:
Przeczytałam tekst Zetjota i odniosłam wrażenie, że mam do czynienia z tekstem homofoba. Na pewno nie geja. Przykro mi, tak jak Sadyl uważam, że nie wyszło autorowi wątku czytanie ze zrozumieniem.
Inną kwestią jest to, że nie bardzo podoba mi się wymowa samego tekstu. Uważam się za osobę heteroseksualną a określenie "normalności" w kwestiach seksualności uważam za pojęcie zawierające zarówno homo jak i heteroseksualizm. Coraz więcej osób ma podobne spojrzenie na kwestie "normalności seksualnej" jak ja i nie zmieni tego fakt, że wielu homofobom się to nie podoba. Tym samym, rozróżnienie na osoby hetero i homoseksualne ma sens, bo dla coraz większej liczby osób pomiędzy heteroseksualnością a normalnością seksualną nie ma znaku równości.
Homofobia i twierdzenie, że homoseksualne osoby są nienormalne odchodzą do lamusa. I dobrze.
Przed ślubem 9 lat mieszkałam z moim obecnym mężem. Jak miałabym mówić o nim przed ślubem? Konkubent? To określenie ma silnie pejoratywne zabarwienie. Mówiąc "konkubent" ma się przed oczami człowieka, który nie traktuje poważnie związku. "Kochanek" też nie jest wyczerpującym określeniem. Kochanek to raczej nie osoba, której robisz co dzień kanapki do pracy. "Chłopak"? Dobre dla dzieciaków. Przed ślubem mój obecny mąż był moim partnerem życiowym a nasz związek niczym nie różnił się od obecnego (po ślubie). Dalej tak samo się o siebie troszczymy, dalej wszystko mamy wspólne, dalej traktujemy się poważnie.
Czas biegnie do przodu, zmieniają się obyczaje, kultura a razem z tym zmienia się słownictwo. Ja odczulam potrzebę stosowania określenia "partner życiowy". Można dyskutować, czy komuś podoba się czy nie zmiana obyczajów, ale sądzę, że próby cofnięcia pewnych zmian przez homofobów i zaciekłych tradycjonalistów przypominać będą zawracanie Wisły kijem. Co więcej, bardzo się z tego cieszę.
3
1