Lokal sprawia kuszące wrażenie z zewnątrz, więc postanowiłem tam wejść, a nuż może jakaś perełka, którą polecimy na naszym portalu dla smakoszy. W środku - ok, może być, ale: poinformowano mnie, że wszystkie stoliki są zarezerwowane, jest tylko jeden wolny w ogródku. Tam z kolej, hm, widok na wentylatory z kuchni, odgłosy kuchennych komentarzy i średnio wygodne drewniane ławki. Dla zaciekawionych: przez ponad pół godziny mojego bytowania w lokalu wszystkie stoliki dalej pozostawały puste... No i czas na moje menu: kołudny w barszczu: skandaliczne - żaden nie pękał w ustach, za to większość była już popękana w talerzu. Wstyd. Sam barszcz miał absmak octu - wg mnie doprawiony koncentrat plus kostka Knorr. Wstyd. Polędwica wołowa z masłem ziołowym: umorusana w tonie przypraw, źle zgrillowana (miała być średnio wysmażona, była przesmażona do cna), masło zohydzone toną jakiegoś polepszacza smaku, może wegety?. Frytki, cóż, mrożone. Zamiast groszku strąkowego - fasolka. No, może klient nie zauważy, prawda? Do Przyjaciół najlepiej wyślijcie swoich nieprzyjaciół. Może zgrillują kucharza.