Moja najukochańsza mama odeszła 2.10.2014. W ostatnim czasie w momentach pogorszenia się stanu kilkakrotnie przewożono ja na KOR. Za każdym razem spotykaliśmy się z ogromną znieczulicą, kompletnym brakiem empatii, a nawet chamstwem. Czas oczekiwania na lekarza, na jakiekolwiek decyzje wynosił po 10-12 godzin. Jedynym i zupełnie niepotrzebnym badaniem w tym konkretnym przypadku było USG, a potem 8 godzin na wózku na tzw. sali obserwacyjnej, skąd - pomimo ciężkiego stanu mojej mamy - kazano mi wyjść. A z kolei nią się żadna pielęgniarka nie zainteresowała, a ja będąc pod drzwiami słyszałam, jak na nią taka blondyna krzyczała. Niestety, personel nie posiadają identyfikatorów ( władze szpitala muszą to zmienić ) i nie wiem jak ta się nazywała, ale proszę uważać na kobietę na sali obserwacyjnej lat ok. 40, z krótko przyciętymi falowanymi tlenionymi włosami , w bluzce w paski szare i słyszałam jak druga do niej mówiła chyba Ewa. Lekarze także ( na szczęście nie wszyscy ) trzymają ten sam poziom - szczególnie młoda z czarnymi , krótkimi włosami i dużym nosem. Jest mi bardzo przykro, że moja Mama (uczestniczka Powstania Warszawskiego) przed odejściem doświadczyła tylu upokorzeń ! Wstyd