Re: Żona contra Kochanka
Pimpie.
Może i powierzchownie, bo i Twoja wypowiedź była powierzchowna, skupiła się tylko na postaci kochanki, bez oceny zdradzającego mężczyzny. Należałoby jeszcze uściślić, co rozumiemy pod pojęciem żałosny, czy pobudzający do żalu i współczucia (według słownika), czy raczej godzien politowania, taka postać bliska zera, bo takie mogą też być odcienie znaczeniowe.
Ja skupiłam się na problemie oszustwa i tu facet nie pobudza mnie do żalu, tylko do gniewu i niskiej oceny jego odpowiedzialności za podjęte niegdyś zobowiązania. On ma w końcu samą przyjemność i jego duma nie cierpi (o ile oczywiście sprawa się nie wyda i nie ułoży wbrew jego planom), a raczej czuje się dowartościowany. Chociaż zdarzają się też wyrzuty sumienia.
Jeśli chodzi o kobiety, to szkoda mi żony i szkoda kochanki. One są godne żalu, chociaż każda inaczej. Żona czuje się oszukana, odrzucona, gorsza, winna, wystawiona do wiatru... Cierpi jej godność.
Kochanka robi źle, ale wejdźmy w jej odczucia. Może czuć się tylko jako kawał ciała do zabawy, nie może liczyć na wsparcie na dobre i na złe, nigdy nie będzie czuła się najważniejszą, tylko zawsze tą drugą, zawsze w cieniu, zawsze zdana tylko na siebie i za siebie sama odpowiedzialna. Oczywiście w przypadku, że wie o małżenstwie faceta. Można mówić, że wie w co się pakuje, pewnie wie, ale... jeśli jest samotna i bardzo potrzebuje czyjejś czułości, to jeśli ten właśnie żonaty facet zaproponuje jej trochę ciepła i zrozumienia i pomocy, to pokusa jest duża. Znam te sytuacje od podszewki, na GG zagadują mnie w większości żonaci, bo akurat tych jest najwięcej w mojej kategorii wiekowej. I ci żonaci często myślą, że ja tylko czekam na takie oferty, że mnie coś swędzi. Zdarza się, że proponuję swoją rozmowę z żoną w celu pomocy i uświadomienia, że nie dopieszcza męża albo gdzieś robi błąd. Ale czasem, gdy rozmówca wyjdzie błyskotliwie w tej złośliwej pułapki i rozmowa potoczy się dalej i jeszcze złapie się nadawanie na tej samej fali... pokusa była. Z biegiem czasu i bagażem doświadczeń jakoś się w tym ustawiłam i radzę sobie ze swoim sumieniem, ale zostało rozumienie sprawy. A pogadać lubię, z Pimpem także. Zawsze wydaje mi się, że więcej szkody jest z pomijania problemów milczeniem, niż mówienia o nich na głos. Nawet jak się z czymś nie zgadzam, to lubię wiedzieć, jak to czują inni i próbuję to zrozumieć albo ich przekonać.
0
0