Żony kierowców zawodowych
Chciałabym móc porozmawiać z kobietą, której mąż pracuje jako kierowca zawodowy.
Jak Ona sobie radzi z codziennością i czy oczekuje od męża po powrocie z trasy, zajęcia się domowymi obowiązkami.
Być może źle coś pojmuję i nie tak jak powinnam, ale kiedy mój mąż wraca z trasy oczekuję od niego między innymi, że zajmie się sprawami, którymi zwykle zajmuje się każdy facet. Niestety mój mąż jest wiecznie zmęczony. Wiecznie. Jak jest w trasie, kiedy rozmawiamy o rzeczach przyjemnych jest Ok,Ale jak mówię o poważnych problemach/kłopotach (nie oczekuję porad ani rozwiązania, tylko zajęcia się tym jak wróci), mówi mi że nie mam zawracać głowy. Jak wraca do domu też nie chce o tym rozmawiać.
Niestety ja nie jestem z żelaza. Radzę sobie jak mogę. Ale mój mąż oczekuje ode mnie, że jak wraca z trasy to zawsze będę uśmiechnięta, zadowolona, zawsze będę miała ochotę na seks i nie będzie żadnych rozmów o problemach i kłopotach. Powinnam tryskać energią. Niestety nie zawsze tak jest.
Wraca tylko na dwa trzy dn (w trasie jest 11-12 dni) i - czy ja mam wtedy zacisnąc zęby i być wspaniałą matką, kucharką, sprzątaczką, kochanką ? Zeby on się nie denerwował ? Szczerze ? wg mnie - nie.
Doskonale zdaję sobie sprawę jak wygląda jego praca. Nie jest to wcale taki miód. Wiem jak jest ciężko. Byłam z nim w trasie kilkanaście razy - wiem, że dobija go samotność etc.
Ja chciałam tylko aby uczestniczył w naszym życiu, normalności, codzienności, chociaż chwilę. Ale on oczekuje ode mnie świętego spokoju, totalnego odprężenia, imprezowania, wyjść i zero rozmów, które go denerwują. On wróci na dwa dni do domu, a ja dalej zostanę z tym "bałaganem"...
Być może powinnam zmienić swoje myślenie... ale nie wydaje mi się być normalnym to, że jak mąż - kierowca zawodowy zjeżdża do domu to ma być kuźwa karnawał przez te dni.
Pewnie i tak tego nikt nie będzie czytał.
Jak Ona sobie radzi z codziennością i czy oczekuje od męża po powrocie z trasy, zajęcia się domowymi obowiązkami.
Być może źle coś pojmuję i nie tak jak powinnam, ale kiedy mój mąż wraca z trasy oczekuję od niego między innymi, że zajmie się sprawami, którymi zwykle zajmuje się każdy facet. Niestety mój mąż jest wiecznie zmęczony. Wiecznie. Jak jest w trasie, kiedy rozmawiamy o rzeczach przyjemnych jest Ok,Ale jak mówię o poważnych problemach/kłopotach (nie oczekuję porad ani rozwiązania, tylko zajęcia się tym jak wróci), mówi mi że nie mam zawracać głowy. Jak wraca do domu też nie chce o tym rozmawiać.
Niestety ja nie jestem z żelaza. Radzę sobie jak mogę. Ale mój mąż oczekuje ode mnie, że jak wraca z trasy to zawsze będę uśmiechnięta, zadowolona, zawsze będę miała ochotę na seks i nie będzie żadnych rozmów o problemach i kłopotach. Powinnam tryskać energią. Niestety nie zawsze tak jest.
Wraca tylko na dwa trzy dn (w trasie jest 11-12 dni) i - czy ja mam wtedy zacisnąc zęby i być wspaniałą matką, kucharką, sprzątaczką, kochanką ? Zeby on się nie denerwował ? Szczerze ? wg mnie - nie.
Doskonale zdaję sobie sprawę jak wygląda jego praca. Nie jest to wcale taki miód. Wiem jak jest ciężko. Byłam z nim w trasie kilkanaście razy - wiem, że dobija go samotność etc.
Ja chciałam tylko aby uczestniczył w naszym życiu, normalności, codzienności, chociaż chwilę. Ale on oczekuje ode mnie świętego spokoju, totalnego odprężenia, imprezowania, wyjść i zero rozmów, które go denerwują. On wróci na dwa dni do domu, a ja dalej zostanę z tym "bałaganem"...
Być może powinnam zmienić swoje myślenie... ale nie wydaje mi się być normalnym to, że jak mąż - kierowca zawodowy zjeżdża do domu to ma być kuźwa karnawał przez te dni.
Pewnie i tak tego nikt nie będzie czytał.