Zwolnienie lekarskie w ciąży
Dziewczyny, wiem, że temat dość dyskusyjny i nie chodzi mi o rozpętanie burzy, a o Wasze doświadczenia.
Jestem w 24 tc. Od początku ciąży byłam na zwolnieniu tylko 3 dni (jakaś jelitówka) i to bez kodu B, bo był to 9tc i nie chciałam jeszcze w pracy mówić. Ciąża przebiega bez większych atrakcji, do tej pory czułam się znośnie, wyniki krwi i moczu w normie, z Maluszkiem na szczęście wszystko dobrze, ale czuję się coraz słabsza - szybciej się męczę, potrzebuję co jakiś czas przysiąść i odpocząć, niestety zaczęły mi się pojawiać żyły na nogach (obawiam się, że pojawią się żylaki), a na domiar złego wraz z rosnącym brzuchem pojawił się ucisk na nerw kulszowy, a więc i taki ciągnący ból od pośladka. Do najmłodszych też nie należę (35lat). Tak wiem, że ciąża to nie choroba, że powinnam się cieszyć, że wszystko dobrze (i się cieszę), ale ciąża jest stanem dość obciążającym i jestem po prostu zmęczona. Wczoraj na wizycie poprosiłam moją ginekolog o 2 tygodnie zwolnienia - chciałam odpocząć i usłyszałam, że nie ma podstaw do zwolnienia, a jak chcę odpocząć to powinnam pójść na urlop - no niestety nie pójdę, bo go nie dostanę - pracodawca mówi, że jak chcę odpocząć to mam iść na L4 i koło się zamyka. W pierwszej ciąży byłam na zwolnieniu od 21tc (było to 7 lat temu) i lekarz wręcz od 12tc co wizytę sam proponował, że czas zwolnić. Zaskoczyła mnie reakcja lekarza (którego cenię jako specjalistę), choć może to popularne teraz? Jakie są Wasze doświadczenia ze zwolnieniami lekarskimi zwłaszcza jeśli chodzi o takie popularne dolegliwości ciążowe (zmęczenie, ból kręgosłupa itp.). Czy lekarze niechętnie wypisują Wam zwolnienia czy nie macie z tym problemu?
Jestem w 24 tc. Od początku ciąży byłam na zwolnieniu tylko 3 dni (jakaś jelitówka) i to bez kodu B, bo był to 9tc i nie chciałam jeszcze w pracy mówić. Ciąża przebiega bez większych atrakcji, do tej pory czułam się znośnie, wyniki krwi i moczu w normie, z Maluszkiem na szczęście wszystko dobrze, ale czuję się coraz słabsza - szybciej się męczę, potrzebuję co jakiś czas przysiąść i odpocząć, niestety zaczęły mi się pojawiać żyły na nogach (obawiam się, że pojawią się żylaki), a na domiar złego wraz z rosnącym brzuchem pojawił się ucisk na nerw kulszowy, a więc i taki ciągnący ból od pośladka. Do najmłodszych też nie należę (35lat). Tak wiem, że ciąża to nie choroba, że powinnam się cieszyć, że wszystko dobrze (i się cieszę), ale ciąża jest stanem dość obciążającym i jestem po prostu zmęczona. Wczoraj na wizycie poprosiłam moją ginekolog o 2 tygodnie zwolnienia - chciałam odpocząć i usłyszałam, że nie ma podstaw do zwolnienia, a jak chcę odpocząć to powinnam pójść na urlop - no niestety nie pójdę, bo go nie dostanę - pracodawca mówi, że jak chcę odpocząć to mam iść na L4 i koło się zamyka. W pierwszej ciąży byłam na zwolnieniu od 21tc (było to 7 lat temu) i lekarz wręcz od 12tc co wizytę sam proponował, że czas zwolnić. Zaskoczyła mnie reakcja lekarza (którego cenię jako specjalistę), choć może to popularne teraz? Jakie są Wasze doświadczenia ze zwolnieniami lekarskimi zwłaszcza jeśli chodzi o takie popularne dolegliwości ciążowe (zmęczenie, ból kręgosłupa itp.). Czy lekarze niechętnie wypisują Wam zwolnienia czy nie macie z tym problemu?