adaptacja dziecka
W placówce ujął mnie porządek, świeże powietrze, grzeczne i dopilnowane dzieci, dobry program, spokojne i miłe Panie Opiekunki. Niestety po dwóch dniach wyjaśniło się, dlaczego w placówce dzieci są grzeczne, a Panie mają mało pracy i są wypoczęte. Pani Kierownik nie podejmuje trudu przyjęcia do placówki dzieci, z którymi trzeba popracować oraz wykazać się wiedzą pedagogiczną, celem adaptacji. Zapisałam dziecko we wtorek, a w czwartek pokazano nam drzwi, usłyszałam, że Panią Kierownik "boli głowa" (od płaczu mojego dziecka). Nie usłyszałam słowa do widzenia, jakiejkolwiek informacji zwrotnej, porady , zalecenia. Panie ponoć legitymują się dyplomami uczelni pedagogicznych oraz twierdzą, że posiadają przygotowanie do pracy z tak małymi dziećmi. Moje dziecko przebywało w placówce pierwszego dnia ok. pół godziny, drugiego ok. pół godziny, a trzeciego ok. 10 minut. Przed zapisaniem dziecka ustaliłyśmy, że okres adaptacyjny trwa dwa tygodnie. Myślę, że jest to minimum, aby ocenić, czy dziecko rzeczywiście może uczęszczać do przedszkola. Zachowanie to z kulturą osobistą nie miało nic wspólnego, nie mówiąc już o pedagogice. Zmarnowałam tydzień urlopu, pieniądze na dojazdy, nerwy...