Marlen - gratulacje! Mała całkiem spora!
Ja liczyłam po 7 pieluch na dobę - w szpitalu byliśmy 5 dni, więc mąż dowoził.
Też byłam na Zaspie - umówiłyśmy się z koleżanką, że mężowie wejdą do sali po Maluchy - panie położne nie robiły problemu. Tatuś przyjechał, dzieciątko jeszcze do cyca co by w drodze nie robiło rabanu, warstwa wierzchnia (choć u nas oznaczało to tylko czapeczkę i flanelową pieluchę-upał był), pożegnaliśmy się paniami położnymi, mąż w jedną rękę chwycił fotelik, w drugiej ciągną walizę na kółkach i uciekaliśmy czym prędzej.
W szpitalu też musieliśmy podać, w której przychodni mamy położną środowiskową albo podpisać, że jeszcze nie wybraliśmy. U nas była raz - zadzwoniłam do niej jak już wróciłam ze szpitala, przyszła raz i powiedziała, że jakbyśmy chcieli kolejną wizytę, to mamy dzwonić. W sumie to nie wiem czy była mi ta wizyta pomocna - rana goi się świetnie, dziecko - bezproblemowy egzemplarz, pani się nami pozachwycała i poszła.
Crazy - niezła przygoda z tym wózkiem. Dobrze, że już dotarło kółko :-) Moja córcia dumna - oczywiście we wszystkim chce pomagać i tak wydoroślała przez tych kilka ostatnich tygodni... A tym nadmiarem mleka - próbowałaś nie odciągać laktatorem tylko okładać tylko zimnymi okładami? Położna w szpitalu mówiła mi, żeby odciągać w ostateczności i tylko do uczucia ulgi, bo inaczej będzie ciągle nadprodukcja. U mnie podziałało - odciągnęłam ze 2 razy i tylko tak, żeby piersi nie były twarde.
1
0