Re: Brak zarodka w 5 tygodniu ciąży
Dziewczyny - dopiero teraz jestem w stanie napisać Wam, ponieważ leżę, mam odpoczywać, leżeć, nie przemęczać się.
Miałam chwilowy problem z kasą - kilkudniowy. A tak z kasą jest okej.
W niedzielę trochę zaczęło mnie pobolewać podbrzusze, ale leciutko jak na okres - tak ćmiło. W nocy z ndz / poniedz nie bolało.
W poniedziałek o 7:00 poszłam do przychodni ze skierowaniem na betę hcg. Pobrali mi krew.
Wróciłam do domu, zaczęło po godz. 8:00 boleć podbrzusze, ostry, silny ból. Weszłam pod prysznic, pod letni prysznic ale nie zdążyłam nawet puścić wody , gdy tylko stanęłam we wannie - to trysnęła ze mnie krew i skrzepy. Zawołałam mamę , ona zadzwoniła po pogotowie, ale powiedzieli, że nie mają wolnych karetek i żebym jak najszybciej pojechała z kimś do szpitala. Ubrałam się, w majtki całe opakowanie waty, płakałam z bólu - miałam bardzo silne skurcze w podbrzuszu, chwilę póżniej ustawały, i znowu silne skurcze. Spakowałam torbę do szpitala, wzięłam ze sobą wszystkie wyniki - grupa krwi, toxo, glukoza, mocz, zaświadczenie o ciąży, zdj usg jak byłam w 5 tyg u gina, czyli zdj pustego pęcherzyka.
Do szpitala weszłam zgięta wpół , z bólu nie wytrzymywałam, wzięli mnie bez kolejki na IP do gabinetu, tam wywiad ze mną , i obok do gabinetu ginekologa na badanie wziernikiem i usg przezpochwowe. Dziewczyny - mocno krwawiłam, jak z kranu i skrzepy, kozetka, siedzisko fotela, podłoga - zabrudziłam. Wszyscy byli mili i serdeczni do mnie. Ginekolog powiedział, ze jest pusty pęcherzyk ciążowy, rozpłakałam się, powiedział, abym się przebrała i na oddział pojadę wózkiem do szpitala - na oddział położniczo - ginekologiczny.
Zawieziono mnie do salki 3 osobowej - byłam sama tam, a ponieważ rano jadłam śniadanie i piłam pepsi (dwa łyczki) to anestezjolog powiedział, że mnie zaintubuje - rurka w gardle. Usłyszałam też jak powiedział przedtem do położnej - że nie możemy czekać bo ta kobieta nam się wykrwawi. Zawiezli mnie na łóżku do sali zabiegowej, kazali rozebrać się z bielizny i na fotel ginekologiczny, pamiętam tylko słowa anestezjologa, że wszystko będzie dobrze i, że położy mi na ustach i nosie maskę i mam spokojnie oddychać. Pamiętam tylko, że zrobiłam kilka oddechów i.....nic nie pamiętam, ani wybudzenia, ani jak się znalazłam z powrotem z fotela na łóżku, ani jak w sali. Obudziłam się przed 13:00, już nie bolało prawie podbrzusze, ale krwawiłam jeszcze. Po 17:00 wyszłam ze szpitala - ktoś po mnie przyjechał, ponieważ pani doktor powiedziała mi, że sama nie mogę wracać do domu, bo mogę zasłabnąć itd.
Dostałam receptę na antybiotyk i biorę co 12 godzin.
Troszkę krwawię, troszkę boli podbrzusze.
Płaczę od poniedziałku, dlaczego mnie to spotkało, dlaczego w ogóle tak się dzieje...tak się cieszyłam. Pani doktor mnie uspokajała, powiedziała mi, że lepiej tak się stało to poronienie, i w dodatku pusty pęcherzyk ciążowy niż jakbym była np w wyższej ciąży z dzieciątkiem i poroniła. Dziewczyny jest mi strasznie przykro i cały czas łzy lecą. To był 10 ty tydz. Narzeczony jest wspaniały, pociesza, trzyma na duchu, jest przy mnie .
Pozdrawiam dziewczyny . Inka - powodzenia Ci życzę.
1
5