argumenty, a nawet fakty (czy to nie miłe, w piątek wieczór poignorować sobie fakty?), grożąc że jeśli nie przestaniemy zadawać pytań to opuścimy lokal. Na szczęście, opuszczałyśmy go i tak.
Selekcjonerka miała na nogach białe śniegowce z futerkiem i gumową podeszwą. Ciekawe czy sama by siebie wpuściła. Ta praca nie polega na wyżywaniu się na ludziach i robieniu im wieeeeelkieeeej łachy że mogą wejść. Chodzi chyba o eliminowanie osób potencjalnie niebezpiecznych, pijanych, problematycznych. Nikt z nas nie próbował tam wejśc po wytarzaniu się w gównie czy w dresiku i z ogoloną głową. Powinno się zwracać uwagę na cały strój, a nie tylko na to z czego zrobiony jest but. Widać niektórzy tego nie pojmują. Odradzam wszystkim, którzy idą dużą grupą, bo nie ma nic bardziej przykrego niż jak wpuszczą 3 osoby a następnych już nie. Ale co to obchodzi selekcjonera!
Wstęp kosztował 10 zł, szatnia 2, o drinkach nawet nie wspomnę. Szkoda dla klubu, bo wydalibyśmy tam kupę forsy.