czy ja nie jestem przewrażliwiona? czyli - szukam przedszkola
Od pewnego czasu szukam prywatnego przedszkola dla synka. Zrobiłam obchód po okolicy i trochę się zdziwiłam tym co zobaczyłam. Proszę wyjaśnijcie mi jak to jest:
Byłam w 5 pryw. przedszkolach, i ku mojemu zdziwieniu do trzech weszłam bez problemu, drzwi były otwarte. Na wycieczkę wybrałam się rano między 8 a 10. Kiedy zapytałam czemu drzwi otwarte i każdy może wejść wyjść usłyszałam - bo rodzice przyprowadzają swoje dzieci do 9.30 i nikomu sie nie chce co chwila otwierać.
Interesuje mnie grupa żłobkowa, dwulatki. Wchodze do sali najmłodszych w jednym przedszkolu a tam na stole kredki i nożyczki stoją sobie w pudełkach, kontakty elektryczne w sali bez zabezpieczeń, jakieś przedłużacze i kable na wierzchu itp. Pytam - zostawiacie tak nożyczki i ostre kredki? a Pani usiłuje mnie przekonać że to tylko chwilowe, że zawsze chowają ... ?? i że niby kontakty zabezpieczają a tych akurat właśnie będą używać.
Inny obrazek - w sali ok 15 dzieci, dwie panie do opieki. Trzy dziewczynki płaczą przyklejone do "cioci", druga Pani coś tam robi, reszta dzieci zostawiona sama sobie. Snują się po sali, przez godzinę tam byłam i zero zabawy, dzieci bawią się same. Jedna dziewczynka chodzi z gilem do pasa, inny chłopiec w mokrym pod bródką podkoszulku biega, nie wiem może wylał sobie picie przy śniadaniu no ale to chyba trzeba przebrać dziecko??
Kolejny obrazek - mycie rąk przed II gim śniadaniem. Słyszę jak Pani woła w sali 3-latki że dzieci mają iść do łazienki. A łazienka akurat na przeciwko sali najmłodszych. Patrzę - idą, odkręciły kran, rączki zamoczone, dwóch na czterech chłopców umyło wodą. Ale już nikt nie zadbał o to żeby dzieci umyły ręce mydłem albo czy wszystkie dzieci myły ręce.
Pytanie, czy ja jestem przewrażliwiona, i mam idealistyczne wyobrażenie o przedszkolu, czy to co widziałam to tak naprawdę jest norma?
Byłam w 5 pryw. przedszkolach, i ku mojemu zdziwieniu do trzech weszłam bez problemu, drzwi były otwarte. Na wycieczkę wybrałam się rano między 8 a 10. Kiedy zapytałam czemu drzwi otwarte i każdy może wejść wyjść usłyszałam - bo rodzice przyprowadzają swoje dzieci do 9.30 i nikomu sie nie chce co chwila otwierać.
Interesuje mnie grupa żłobkowa, dwulatki. Wchodze do sali najmłodszych w jednym przedszkolu a tam na stole kredki i nożyczki stoją sobie w pudełkach, kontakty elektryczne w sali bez zabezpieczeń, jakieś przedłużacze i kable na wierzchu itp. Pytam - zostawiacie tak nożyczki i ostre kredki? a Pani usiłuje mnie przekonać że to tylko chwilowe, że zawsze chowają ... ?? i że niby kontakty zabezpieczają a tych akurat właśnie będą używać.
Inny obrazek - w sali ok 15 dzieci, dwie panie do opieki. Trzy dziewczynki płaczą przyklejone do "cioci", druga Pani coś tam robi, reszta dzieci zostawiona sama sobie. Snują się po sali, przez godzinę tam byłam i zero zabawy, dzieci bawią się same. Jedna dziewczynka chodzi z gilem do pasa, inny chłopiec w mokrym pod bródką podkoszulku biega, nie wiem może wylał sobie picie przy śniadaniu no ale to chyba trzeba przebrać dziecko??
Kolejny obrazek - mycie rąk przed II gim śniadaniem. Słyszę jak Pani woła w sali 3-latki że dzieci mają iść do łazienki. A łazienka akurat na przeciwko sali najmłodszych. Patrzę - idą, odkręciły kran, rączki zamoczone, dwóch na czterech chłopców umyło wodą. Ale już nikt nie zadbał o to żeby dzieci umyły ręce mydłem albo czy wszystkie dzieci myły ręce.
Pytanie, czy ja jestem przewrażliwiona, i mam idealistyczne wyobrażenie o przedszkolu, czy to co widziałam to tak naprawdę jest norma?